Obserwatorzy

wtorek, 21 grudnia 2021

Wzór od ...czapy


Baba Jaga - Wzór

 Już od bardzo dawna podobał mi się obrazek Baby Jagi od Nimue. Niestety , jest to dosyć stary wzór i znane mi sklepy internetowe z wzorami haftów, nie miały go już w swojej ofercie. Z pomocą przyszła mi Sonia Marg z fb. Jeszcze raz Ci Soniu bardzo dziękuję.

Mój post nosi tytuł "Wzór od czapy", bo w okresie przedświątecznym wszyscy robią takie słodkie, miłe , ciepłe, jasne  dekoracje, a ja ...ja haftuję straszydło.  No cóż...jak przestanę dbać o siebie, to autoportret jak znalazł. Kota już mam, a nawet trzy koty, a zanim się zestarzeję dokumentnie, to na pewno już będą dostępne jednoosobowe pojazdy lotnicze, na wzór dzisiejszych mioteł i hulajnóg.



Ciągnęło mnie do igiełki bardzo, ale po półrocznej przerwie, nie bardzo mogłam dojść do dawnej wprawy w stawianiu krzyżyków. Idzie mi opornie i mylę się często , ale myślę, że dam radę. 

Na razie taka krótka zajawka, bo chwalić się , nie ma czym. Myślę, że po świętach zajrzę i już coś będzie widać.

A to moje wspomniane  koty:


Nie chcą pozować do zdjęć, wolą gapić się, co się dzieje za oknem.

Moja choinka już trzeci rok stoi na tarasie. 

Składam wszystkim tu zaglądającym serdeczne życzenia zdrowych, spokojnych Świąt i gwiazdek z nieba , które spełnią Wasze marzenia.

czwartek, 28 października 2021

Uszytki z haftami



    Wieczory dłuższe, więc czas odkurzyć bloga. Nie było mnie dwa miesiące tutaj i przyznam, że rzadko zaglądałam na Wasze blogi. Powodem był remont , czyli czas wyrwany z życiorysu. Coś jak hibernacja- niby żyjesz... Moja sypialnia przypominała lokum pod adresem " 5 filar pod mostem". Meble i klamoty przeniesione z dwóch pomieszczeń do jednego.  Sukcesywnie wymieniamy zniszczone podłogi i instalujemy ogrzewanie podłogowe z myślą ,o ogrzewaniu na gaz. Biadoliliśmy,że kocioł na ekogroszek to brud, kurz, obowiązek, ale jak patrzę na ceny gazu, to zaczynam lubić sprzątanie w kotłowni i jestem zadowolona, że tego gazu jednak  nie mamy. Znajomy mówi, że jak tak dalej będzie wszystko drożało, to lasy i rowy będę posprzątane z opon.  Marsze w Warszawie pokazują, że opony dobrze się palą :((


Inspekcja nadzoru budowlanego sprawdzała, czy rurki grzejne odpowiednio przykryte

 

   Przy okazji gruntownego sprzątania,  postanowiłam przejrzeć swoje szafy i niezmierzone pokłady przydasi. No, trochę tego jest😏.  Kontener na odpady  został solidnie zasilony , a przydasi, tak jakby nie ubyło.

   Swego czasu kupiłam len z myślą, żeby uszyć woreczki na chleb.  Tkanina jednak okazała się za cienka i woreczki nie powstały. A chętnych do przygarnięcia jest trochę. Dodatkowy problem, to wybór wzoru na woreczki...  Nie miałam  czasu usiąść do internetu, żeby zamówić materiał o wyższej gramaturze , a  czas leciał.   Dopiero porządkując stertę "szkoda wyrzucić",wpadł mi w ręce  lniany, haftowany obrus. Dostałam go od kogoś, bo nie pasował na żaden stół. Nigdzie. U nikogo. Ale  na moje woreczki  jest doskonały!! Dzisiaj uszyłam dwa, jutro pewnie dwa następne. Może nie wyszły idealnie, bo jednak haft trochę pościągał tkaninę i wbrew pozorom, nie szyło się za łatwo.  Mimo wszystko jestem bardzo zadowolona.

   O wyższości tkaniny lnianej nad chlebakiem, czy nie daj Boże foliówką nie muszę pisać. Pieczywo nie pleśnieje, tkanina najpierw zabiera nadmiar wilgoci, potem ją oddaje.  Len jest ekologiczny, antybakteryjny, antyalergiczny.





Kazia stwierdziła, ze już koniec sesji




-----------------------------------------------------------------------------------------
Myślę, że przez ten czas nie zapomnieliście o mnie. 
Lecę teraz na Wasze blogi. 
Do miłego zobaczenia!
Jola

niedziela, 8 sierpnia 2021

Pada




     Po ostatnich upałach nadeszła zmiana aury , zrobiło się chłodno i ciągle pada. Bardzo mnie to cieszy.

    Zasiadłam więc do maszyny do szycia, bo gdzie najlepiej się ogrzać, jak nie przy maszynie i żelazku?

    Na pierwszy ogień poszły kapciuszki. Ot, takie domowe laczki, które łatwo wrzucić w pralkę i wyprać. Lubię chodzić boso, ale nie przepadam , jak się do stóp ciągle coś przykleja. A w kuchni jest to nieuniknione. Właściwie, nie tyle chodziło mi o laczki, co chciałam nauczyć się lamować. Jednak laczki  w czasie upałów były rewelacyjne. Ze względu na cienkie spody nie było w nich gorąco, a ze względu na naturalne tkaniny, chodziło się w nich komfortowo.  Jako fanka recyklingu uszyłam je ze starych spodni syna, bluzki w kratkę i resztek jakiegoś materiału. W środku podkleiłam sztywną flizeliną i dałam dwie  warstwy ocieplacza. Gdy się widzi, że coś pożytecznego może wyjść ze starego, to łatwiej pozbyć się niechcianych rzeczy z szafy. Uszyłam nawet dwie pary!





tutaj już bez rękawów
we dwie łatwiej

    Kolejną rzeczą, z którą się zmierzyłam, była sukienka. Dostałam kiedyś, od kogoś coś, co w zamyśle powinno być sukienką. Rzecz była uszyta w Chinach i ktokolwiek tego nie założył , wyglądał  jak w worze pokutnym, tyle , że w kwiaty. Po rozpruciu tego "czegoś", okazało się, że nie można w nim było dobrze wyglądać, żeby nie wiem  jak zgrabny był model w środku. Rzecz miała rozmiar 2XL - 3XL, ale rękawki przypominały dziecięce rajstopki. Materiał był ładny, więc pomyślałam, że warto spróbować.

    Uszyłam wg jakiegoś wykroju z Burdy. Jak na pierwszy raz, jestem zadowolona. Luźna, przewiewna, w sam raz na upały, tylko... upałów ni ma.  Co prawda rewelacja toto nie jest, chociażby dlatego, że nie mam wprawy w szyciu, ale chodzić się da. Raczej tylko po domu...




Dziękuję za Wasze zaglądanie, za Wasze komentarze, które są motorem napędowym do prowadzenia bloga.

                          Jola

środa, 30 czerwca 2021

Czerwcowe reminiscencje


    Jeszcze się nie chwaliłam, ale od roku jestem właścicielką nowej maszyny do szycia Janome Juno 415 . Starą wyrzuciłam bez żalu, bo nie dało się na niej już nic prosto i dokładnie uszyć. Przy szyciu  na tamtej maszynie,  nieźle szkoliłam się w używaniu tzw. niecenzuralnych słów. 

    Przez   długi czas miałam awersję szyciową i jakoś niespieszno mi było zabrać się za robotę. Coś tam naprawiłam, zszyłam, skróciłam. Ale  życie mnie zmusiło i musiałam na cito  uszyć fartuszki. Miałam mieć gości i  zaczęłam szukać  w szafie czegoś, co by można było założyć do kuchni, żeby ochronić ubranie i wyglądać przyzwoicie. No i pech!  Okazało się, że w szafie są tylko jakieś łachy  wystrzępione i wypłowiałe. Zgroza mnie ogarnęła, bo do tej pory nie widziałam ich marności. Co się dziwić - oczy już nie te, to i nic nie dostrzegłam. Popłoch , żeby wszystko przygotować na czas, sprawił, że  wzrok mi się na chwilę wyostrzył. Korzystając z deszczowej pogody siadłam do maszyny i jako fanka recyklingu, uszyłam je ze starych męskich koszul, resztek materiału i  starej spódnicy.









    Tegoroczny czerwiec był dla mnie pełen wrażeń. Tygodniowy pobyt w Bieszczadach minął jak mgnienie oka. Mój ojciec był w Bieszczadach w wojsku na walkach z bandami UPA . Pamiętam Jego  opowieści o  lęku, niepewności, smutku , żałobach i o okrucieństwie banderowców. Pojechałam m.in. do Jabłonek , do miejsca gdzie został zastrzelony gen. Świerczewski. Historia osądziła generała i pomnik mu poświęcony, został już rozebrany. Niemile zaskoczyło mnie , że w miejscu śmierci skuto z kamienia napis, upamiętniający to wydarzenie. Moment śmierci generała był zaczątkiem akcja Wisła, która do dzisiaj ma swoje reperkusje. Ci, co  zdecydowali o skuciu napisu chcą zmienić historię? Cofnąć czas?!

Brak informacji o minionych wydarzeniach, a sam teren powoli zarasta i jest trochę zaniedbany.
W głębi miejsce śmierci generała.
Jabłonki, w tle po lewej, góra Walter, pierwotna nazwa 
Woronikówka. 
 



Za moimi plecami widać już Ukrainę

Bieszczady przed wojną były  licznie zaludnione. Jeszcze widać resztki dawnego osadnictwa - ślady po kapliczkach,  zarośnięte cmentarze, zdziczałe stareńkie jabłonie i grusze. Wszystko pozarastane lasem z powodu m.in. braku wypasu.

Powoli nastrajam się do skończenia pewnego ufoka i następny post pewnie będzie już hafciarski.

Dziękuję za Wasze odwiedziny.

                                                    Jola

piątek, 14 maja 2021

Oset , trzmiel i oprawa

 Jakiś czas temu skończyłam swój obrazek Oset i trzmiel,  wg projektu Marii Iskusnicy. 

 


Napatrzyłam się na wspaniałe oprawy haftów na Instagramie , więc  postanowiłam i ja zaszaleć.

Zachwycona  pocovidowym odmrożeniem gospodarki, chwyciłam swoje prace - gnomka Cluricauna, kota Kaligrafa,  rzeczony  Oset i pomknęłam radośnie do firmy oprawiającej obrazy. 

Już na progu powiało  chłodem, bo w pokoiku przyjęć nie było dobrego oświetlenia.  Wybór ramek był owszem,  duży, ale z kolei w  paspartu  nie było wyboru. Było brązowe, zielone, niebieskie, bure i białe.  Żadne mi nie pasowało i wybór sposobu oprawy  był naprawdę trudny. Prawdziwie za to zmroziła mnie cena- za trzy obrazki o rozmiarach ok. 35 x 45 cm zapłaciłam 270 zł.  Obrazki oprawione są starannie, ale spodziewałam się lepszego, wizualnego efektu, który dawałoby niewątpliwie paspartu. Do tej pory oprawiałam sama, w ramki kupione w Leroy  Merlin  lub syn  docinał ramki, a szkło kupowało się u "oprawiacza." Tylną stronę obrazka  profesjonalista oprawił staranniej,  niż ja to robiłam. Moje prace, niestety, w Luwrze nie będą wisiały i myślę , że tył nie jest tak ważny.  Reasumując, kolejne obrazki będę nadal oprawiane domowy sposobem.






Trudno fotografować obrazek, który już jest za szybą.  Kolory są trochę przekłamane i najwierniej oddane są na zdjęciu u samej góry. Niestety , warunki do robienia zdjęć wcześniej nie były sprzyjając - pogoda, praca, inne zajęcia .

Dziękuję za Wasze zaglądanie   

                                                Jola

sobota, 17 kwietnia 2021

GMO


      

    Jeszcze w ubiegłym roku, koleżanka poprosiła mnie o zrobienie woreczka na chleb. Przejrzałam wszystkie dostępne mi wzory, ale nic ciekawego nie rzuciło mi się w oczy. Nawet wybrałam już wzór, a raczej tylko kawałek wzoru z  większego projektu, ale to nie było to. Postanowiłam zaryzykować i zabawić się w projektantkę.  Aplikacja Haftix przerobiła zdjęcie kłosów na krzyżyki, a ja ambitnie zgromadziłam potrzebne muliny. Nie podejrzewając niczego,  zasiadłam do pracy. Okazało się, że kolory w projekcie niekoniecznie są tymi kolorami, które pasowałyby do zboża, a sam kłos wyszedł ogromny. Myślę , że firma Monsanto,  producent ziarna genetycznie zmodyfikowanego tzw. GMO , byłaby ze mnie dumna. 

    Nawiasem mówiąc Monsanto stało się synonimem GMO . Ponieważ nazwa ta źle się kojarzyła m.in. nie tylko  ze względu na GMO , ale i na rakotwórcze działanie popularnego herbicydu, więc  Monsanto zostało spółką córką  koncernu  Bayer.  Problem nie zniknął, ale zniknęła nazwa i  przestała kłuć w oczy.

    Ale ad rem... po wyhaftowaniu części wzoru,  musiałam wziąć sprawy we własne ręce i podumać, jak to skończyć. Przede wszystkim stwierdziłam, że 32 kolory to dużo za dużo . Wieloma z tych mulin  miałam wyhaftować zaledwie ... 8 czy11 krzyżyków. Ości nie haftowałam krzyżykami, jak przewidywał projekt, tylko ściegiem za igłą.   Ponieważ  kłos wychodził mdły i nijaki, chciałam zastosować kontury.


    Kontury odpadły, bo kłos  robił  się coraz  bardziej zmodyfikowany, więc je wyprułam. Nadzieja, że będzie jeszcze to jako tako wyglądać, została w wykończeniu całości.  Na zdjęciu poniżej, brakuje wąsów, czyli ości. Szukałam prawidłowej nazwy i przy okazji dowiedziałam się,  do czego owe ości roślinie służyły. Wczepiały się zwierzętom w sierść i w ten sposób ziarna były przenoszone dalej, a ponadto były skutecznym sposobem na ograniczenie zwierzęcej konsumpcji.



 Projektantki wzorów to na pewno ze mnie nie będzie, ale myślę, że  kiedyś, coś małego spróbuję. Czy jestem zadowolona?? Nooo...średnio..  Zajął mi ten drobiazg  bardzo dużo czasu, bo nie miałam pojęcia, jak się do tego zabrać , na co zwrócić uwagę i jak wykończyć.  Jakby tego było mało,   wybrałam zbyt zlewające się ze wzorem płótno.

Gdy wzięłam się za szycie, okazało się, że piękny kawałek  lnu w słonecznym kolorze,  nijak nie pasuje do kolorów , którym wyhaftowany był kłos. To żółte i tamto żółte, ale jakoś  nie przystające do siebie. Wymyśliłam, że zrobię obramówkę z taśmy pasmanteryjnej, żeby rozdzielić barwy.

 Wyszedł z tego mojego hafciarsko -krawieckiego trudu, taki oto worek o rozm. 27 x41 cm.

 















Woreczek skupił na sobie zainteresowanie rodziny

    Jeszcze muszę się pochwalić prezentami, które dostałam na święta od Danusi, koleżanki z pracy - zająca i karczochowe jaja. Na zająca nie mogę się napatrzeć i mimo, że już po Wielkanocy, nadal stoi dumnie na eksponowanym miejscu.






Dziękuję za zaglądanie i komentowanie. Wasze słowa są najlepszą motywacja do dalszej pracy.

Jola



niedziela, 21 marca 2021

Próba


    
 Pierwszy dzień wiosny, a na zewnątrz zimno i wietrznie. Pomyliła kierunki , ale myślę , że  kiedyś tam się opamięta i wróci. Mnie taka pogoda sprzyja, bo nie ciągnie mnie na dwór , tylko na spokojnie mogę siedzieć w domku i przeglądać Wasze blogi.  Żeby nie siedzieć ciągle przy laptopie, wyznaczyłam sobie czas na odpisywanie postów  . Dlatego też,  nie piszę pod każdym ( chociaż czytam je  regularnie), bo zanim  przyjdzie  ten  czas, ukazuje się następny temat.  Trochę mi trudno pogodzić   pracę, dom, rodzinę, ogródek, psa, koty, czytanie, Netflixa , hobby  ...

       Podziwiam pomysły, pracowitość , wielość technik. Zazdroszczę umiejętności. Przeżywam Wasze kłopoty.

     Ale do rzeczy. Nie mogłam znaleźć wzoru  z kłosami, a był mi potrzebny na "wczoraj" .  Odkładałam i odkładam pracę nad   kłosami, ale problem się nie rozwiązywał. Nie pozostało mi nic innego,  jak skorzystać z programu do przerabiania wzorów . Co z tego po wyszyciu wyjdzie - nie wiem.

Należę do  grupy hafciarskiej na fb i widzę, że niektóre osoby zamieszczają całkiem udane prace, przerobione w programach do haftownia. Zobaczymy. Pierwsza próba za mną .

 Na ten moment wygląda to tak:



Zmykam na Wasze blogi, bo mam spore zaległości.

Dziękuję za Wasze zaglądanie i  ciepłe słowa.

Jola


sobota, 20 lutego 2021

Zapomnieć o kocie?!?!

     




        Jakiś czas temu wyszywałam kota Kaligrafa. W lutym, z okazji Dnia Kota postanowiłam sprawdzić, jakie zamieściłam zdjęcia po  zakończeniu pracy.  Przeszukuję swojego bloga i , i ...i kota nie ma. Co się dzieje , poszedł sobie? wyprowadził się?? Wtedy mnie olśniło! Każdy, kto zamieszcza  fotografie  na blogu  wie, ile czasami potrzeba trudu, aby zamieścić odpowiednie zdjęcie.  Czasami z  kilkudziesięciu fotek nie ma czego wybrać. Albo  ujęcie nie takie,  albo  za jasne, za ciemne, źle wykadrowane. Czasami jeśli już, już wszystko gra i zdjęcie jest super, to okazuje się, że na dole zdjęcia przyczaiły się dwie stopy w laczkach. 

        I dzisiaj nie obyło się bez problemów. Obrazka  za szybą nie dało  się ładnie sfotografować, bo odbijało się światło.

        Niekiedy jest i tak, że zdjęcia są,  ale  wena pisarska potrafi  człowieka osierocić i pójść sobie. W głowie krąży  jedna myśl- no,  już czas by coś napisać, tylko co ?  ( Też tak macie?)   Jeżeli jest to jakiś  pośredni etap pracy, to nie ma większego problemu, ale finał to finał.

        Wzór mi się bardzo podoba, ale oprawa jest na razie  tymczasowa. Po prostu kupiłam w Leroy Merlin ramkę i kota wetknęłam. Gdy tylko przycichnie pandemia, Kaligraf doczeka się godnej oprawy u profesjonalisty.


Relacja z pracy: tu i tu i tu.

    Przypomnę, że obrazek z serii Nimue,  wyhaftowany jest na podst. pracy  francuskiej  ilustratorki Severine  Pineaux, na lnie Belfast, kolor perłowo -szary,   muliną DMC zwykłą i metalizowaną.   Ilość kolorów 32, krzyżyki, półrzyżyki,  french knoty. Wielkość gotowego haftu 24 cm x 21 cm. Oryginalny tytuł ilustracji brzmi Le Challigraphe.

 




złote oprawki okularów i złote iskierki

prawda, że Tituśka jest podobna?

złocone rogi tajemniczej księgi

 french knoty (kropki) , czyli guziki


żółta , woskowa świeca

        Pracę zgłaszam na wyzwanie Szuflady - bingo w lutym. Ja wybrałam wytyczne wg ukośnej linii -kropki, kot, żółty. Kot jest, żółty - świeca, kropki - guziki.


    

 
Zgłaszam także na wyzwanie Art Piaskownicy  mrok nocy.

https://art-piaskownica.blogspot.com/2021/02/temat-mrok-nocy-edycja-sponsorowana.html

Mrok nocy. Tajemniczy kot, nocą przy blasku świecy  pisze  magiczne zaklęcia , a szczurek w śmiesznej czapce siedzi na brzegu księgi i śledzi wpisy.  Hmm...

Dziękuję za Wasze wszystkie komentarze, które tak bardzo motywują do pracy. 

                                                                                                      Jola