A w takim magicznym miejscu , oprócz wielu sprawdzonych sposobów na uporządkowanie rzeczy niezbędnych, jest jeszcze eskalacja pomysłów na ulepszenie takiego miejsca i całe mnóstwo przydasi .
Postanowiłam dzisiaj pokazać w skrócie, jak to jest u mnie.
Na początku rzecz najważniejsza - lampa z lupą, przykręcona do kultowego stołka-schodków z Ikea. Jest to o tyle wygodna rzecz, że w razie potrzeby, całe to ustrojstwo bierze się pod pachę i wynosi, żeby nie przeszkadzało. Stołek jest świetnie skonstruowany, stabilny, bo lampa za sprawą szkła powiększającego jest ciężka.
Kolejną pomocną rzeczą w mojej pracy to tablet , na którym mam zainstalowaną aplikację Cross Stitch Saga. Szkoda tylko, że wiele wzorów , które chciałabym wyszyć, nie są w formacie xsd. Niestety, na zamianę pliku z pdf na xsd, jestem za " cienki Bolek", mówiąc językiem klasyka.
Nitki trzeba czymś obciąć i do tego służą mi ozdobne nożyczki i dość siermiężna obcinaczka. Ale do ewentualnego prucia, obcinaczka jest niezbędna za sprawą ostrych końców.
Ponieważ trzeba mieć co obciąć, więc skonstruowałam naprędce taki przybornik na igły i nici. Jak to zwykle bywa, prowizorki są najtrwalsze. Do pracy niezbędny jest również magnes ; szczególnie nieoceniona rzecz, kiedy zginie igła. Z magnesem zguba znajduje się raz dwa.
Staram się haftować igłami złoconymi; są bardziej śliskie i łatwiej przechodzą przez materiał.
Magazyn nici to jest prawdziwe wyzwanie, nie podające się w żaden sposób regulacjom... przynajmniej u mnie.
Na ten moment wygląda to tak- nici potrzebne do aktualnie wyszywanego haftu są w drewnianym pudełko z Liroya, w którym bez przerwy szukam potrzebnego pasemka. Ale ma tę niezaprzeczalną zaletę, że idealnie pasuje na dolny schodek stołkoschodków.
Kolejny magazyn to pudło, w którym są pozostałe przydasie. Muliny pogrupowane numerami i połączone karabińczykami. Lubię wyciągać do haftowania nitkę muliny z motka . Ale końcówki nici z pasemka na ogół nawijam na bobinkę, wtedy się nie plączą.
Najlepiej haftuje mi się na plastikowym tamborku, który ma już lat jakieś 40, a może i więcej. Dostałam go w prezencie z resztkami mulin po czyjeś babci. Tamborek ma solidną, choć ordynarną śrubkę, jest równiutki na całym obwodzie i dobrze dopasowany.
Wiem, że niektóre zdjęcia są bardzo lichej jakości. Z powodu remontu, w tym momencie mieszkam gorzej, niż niektórzy pod mostem. Z kuchni wyjechało wszystko, łącznie z instalacjami, kafelkami i tynkami. Ból dotyczący urządzenia kuchni od nowa, to całkiem odrębna sprawa. Postanowiłam zmienić też okno na drzwi balkonowe. Znajoma firma, u której kupujemy zawsze tego typu rzeczy, nie chciała przyjąć zamówienia bez oględzin i wymierzenia po swojemu. To akurat na dobre mi wyjdzie, bo doradzono mi takie rozwiązanie, z którego będą zadowolona.
Na pana oglądacza trzeba było poczekać kilka dni. Kiedy dojechał , poprosiłam, żeby wycenili i przysłali SMS z kosztami. Trochę trwało . Przysłali. Na nr syna. Syn był zajęty i zapomniał mi powiedzieć. Jadę sobie kiedyś obok firmy i pomyślałam, że spytam kiedy zrealizują zamówienie. Właściciel firmy zrobił wielkie oczy i powiedział, że po jego SMS nie potwierdziliśmy zamówienia. Okres oczekiwania to 4-6 tygodni. W najlepszym układzie będę miała drzwi po 22 listopada. Na razie zamykamy się na trzy kawałki styropianu.
Można? Można.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawione słówko.
Jola