Jakiś czas temu skończyłam swój obrazek Oset i trzmiel, wg projektu Marii Iskusnicy.
Napatrzyłam się na wspaniałe oprawy haftów na Instagramie , więc postanowiłam i ja zaszaleć.
Zachwycona pocovidowym odmrożeniem gospodarki, chwyciłam swoje prace - gnomka Cluricauna, kota Kaligrafa, rzeczony Oset i pomknęłam radośnie do firmy oprawiającej obrazy.
Już na progu powiało chłodem, bo w pokoiku przyjęć nie było dobrego oświetlenia. Wybór ramek był owszem, duży, ale z kolei w paspartu nie było wyboru. Było brązowe, zielone, niebieskie, bure i białe. Żadne mi nie pasowało i wybór sposobu oprawy był naprawdę trudny. Prawdziwie za to zmroziła mnie cena- za trzy obrazki o rozmiarach ok. 35 x 45 cm zapłaciłam 270 zł. Obrazki oprawione są starannie, ale spodziewałam się lepszego, wizualnego efektu, który dawałoby niewątpliwie paspartu. Do tej pory oprawiałam sama, w ramki kupione w Leroy Merlin lub syn docinał ramki, a szkło kupowało się u "oprawiacza." Tylną stronę obrazka profesjonalista oprawił staranniej, niż ja to robiłam. Moje prace, niestety, w Luwrze nie będą wisiały i myślę , że tył nie jest tak ważny. Reasumując, kolejne obrazki będę nadal oprawiane domowy sposobem.
Trudno fotografować obrazek, który już jest za szybą. Kolory są trochę przekłamane i najwierniej oddane są na zdjęciu u samej góry. Niestety , warunki do robienia zdjęć wcześniej nie były sprzyjając - pogoda, praca, inne zajęcia .
Dziękuję za Wasze zaglądanie
Jola