To nieco przewrotny tytuł, ale nie bójcie się, nie opanowała mnie mania wielkości.
Ponieważ miałam chwilowo dosyć słodkich i grzecznych obrazków, więc postanowiłam wyhaftować coś dla odmiany.
Ponieważ miałam chwilowo dosyć słodkich i grzecznych obrazków, więc postanowiłam wyhaftować coś dla odmiany.
Rozpoczęłam nowy haft z serii Nimue pt. Le Cluricaune , na podst. ilustracji J. B. Monge. W swobodnej wymowie Klurikon, Kluriszon to chochlik irlandzki, znany z zamiłowania do picia alkoholu, mający tendencję do nawiedzania browarów, pubów itp. Jest czymś w rodzaju krasnoludka, który w legendach często jest przedstawiany pod postacią szewca, strzegącego ukrytych skarbów.
Mieszkam w budynku wybudowanym przed wojną, więc byli właściciele może te skarby jednak gdzieś ulokowali... kto wie, kto wie...
Szczerze mówiąc, wolałabym jakiegoś polskiego chochlika , diabełka ...ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma.
Ponieważ Kluriszonka mam w pdf, więc poprosiłam syna , żeby mi wydrukował w wersji papierowej, tylko w takich ciut większych rozmiarach.
Mieszkam w budynku wybudowanym przed wojną, więc byli właściciele może te skarby jednak gdzieś ulokowali... kto wie, kto wie...
Szczerze mówiąc, wolałabym jakiegoś polskiego chochlika , diabełka ...ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma.
Ponieważ Kluriszonka mam w pdf, więc poprosiłam syna , żeby mi wydrukował w wersji papierowej, tylko w takich ciut większych rozmiarach.
Syn, chłop techniczny wziął sobie prośbę do serca i ściśle spełnił.
Jeśli schemat ma być duży , to będzie , a co. Dobrze, że ploter miał pewnie ograniczone możliwości, bo by mi chodnik wydrukował...
Jeśli schemat ma być duży , to będzie , a co. Dobrze, że ploter miał pewnie ograniczone możliwości, bo by mi chodnik wydrukował...
Nie wydrukował na zwykłej drukarce, tylko na ploterze. Dla niewtajemniczonych wyjaśnię, że ploter pełni też funkcję drukarki, tylko może drukować duże i długie arkusze i przydatny jest m.in. w biurach projektowych.
Techniczna głowa wymyśliła, że tam gdzie jest dużo szczegółów (kontury), to wydrukuje mi w ciut większym rozmiarze niż reszta. Skutkuje to tym, że jednego arkusza nie da się skleić z resztą, bo nie pasuje rozmiar. Trzeba po prostu bardzo uważać, żeby wiedzieć, gdzie skończyła się właśnie ta strona, a gdzie zaczyna się druga.
Podchody pod przygotowanie tego haftu zajęły mi szmat czasu, bo jak zobaczyłam ten ogrom papieru, to myślałam, że haft będzie duży, co mnie z lekka przerażało. I nie przekonywał mnie opis, że skończony obrazek to zaledwie 20x24 cm. Ale jak to ? taki rulon ze schematem, a obrazek taki mały? Chyba coś nie tak.
Okazało się, że jednak jestem kobietą małej wiary.
Płótno przycinałam z duszą na ramieniu, żeby nie okazało się, że poświęcę ileś tam czasu, a głowa jegomościa wyjdzie z ramy...No, bo jeśli nogi czy beczka się nie zmieszczą, to trudno. Bez tego da się żyć, ale bez głowy???
A lubię zaczynać hafcik gdzieś tak ze środka, potem lecieć do góry, a potem to już nie mam planu. Linijek na płótnie nie zaznaczam, bo mi się nie chce. Dlatego lubię kolorowe obrazki, bo łatwiej się dopatrzeć, co dalej.
Wybrałam len Belfast 32 ct,( czyli 126nitek/10cm) nici DMC.![]() | |
Tak powinien wyglądać po wyhaftowaniu. |