Tytuł sam mówi za siebie. Otóż prześladuje mnie pech. Raczej może peszek, ale jest upierdliwy i aż strach się za coś zabrać, bo może znowu się spieprzyć.
A zacznę od początku.
Bardzo się cieszyłam, gdy stałam się posiadaczką aplikacji hafciarskiej Cross Stitch Saga. Mimo, że miałam zaplanowane coś innego , ale skoro nawinął się wzór Clair de Lune, który baaardzo mi się podobał, więc niezwłocznie zabrałam się za wyszywanie. Gdzieś tam instrukcję poczytałam , ale kto by tracił czas na takie bzdety, tym bardziej, że napisana jest po angielsku i rosyjsku, więc bez tłumacza ani rusz.
No i stało się nieszczęście! Aplikację chciałam szybko zamknąć bo się spieszyłam, w międzyczasie zadzwonił telefon, okulary były daleko, nacisnęłam jakąś ikonkę ... i ...i wzorek szlag trafił. Wiedziałam, że w zakamarkach cyfrowej pamięci powinno się to gdzieś uchować, ale... nie, nie tym razem. Ja, mówiąc językiem klasyka ,jestem cienki Bolek jeśli chodzi o informatyczne sprawy, ale młode pokolenie ma to w jednym palcu . Ale młode pokolenie też nie dało rady. Powietrze ze mnie uszło, jak z dziurawego balonika i musiałam wyglądać naprawdę źle, bo młode pokolenie rzuciło się do wyszukiwania wzorów w internecie. Nadrukowali mi jakiegoś niewyraźnego badziewia i jeszcze usiłowali wmówić, że gdyby oni tylko potrafili haftować, to ho, ho, z zamkniętymi oczami. Jednym słowem moje przygnębienie tylko narastało. Nie dosyć, że poszło się gwizdać 30 % haftu, to jeszcze brak jakiegokolwiek wsparcia i zrozumienia w rodzinie. Gdyby to coś dało, to usiadłabym i popłakała z żalu nad sobą, ale wiem, że to nic nie da, więc ten etap pominęłam.
Ale są jeszcze nadzwyczaj dobre dusze na tym świecie i tym aniołem okazała się Ania z bloga "w związku...z nitką". Ania przysiadła się do internetu , znalazła bardzo wyraźny wzór i mi go podesłała. Jeszcze raz Ci serdecznie dziękuję Aniu, za wyrwanie mnie z ramion hafciarskiej depresji i niewytarcie butów tym zahaftowanym kawałkiem. Papierowa wersja znacznie mnie podtrzymała na duchu ,i jedynie mamrotałam pod nosem , że już nigdy więcej żadnej nowoczesności.

W długi weekend przyjechała moja synowa Milenka, która jest programistką i... wydobyła mi wzór z cyfrowej czeluści. Wróciłam więc znowu do nowoczesności i bardzo ją sobie chwalę.
Ale to nie koniec pecha. Radość z zakupu aplikacji przysłoniła mi rozum i źle obliczyłam miejsce, w którym powinnam postawić pierwszy krzyżyk. W związku z powyższym jest mało miejsca na tzw. margines, po prawej stronie. Będzie problem , żeby haft ładnie oprawić i muszę to chyba jakoś doszyć. Tylko jak?
Macie jakiś pomysł?
 |
Wyraźnie widać po prawej stronie, że jest mało materiału. |
W międzyczasie okazało się ,że nr muliny 453,to nie to samo co 435. No to same wiecie, co było potem. Całe szczęście , że dosyć szybko się połapałam i zamiast brnąć dalej, dokupiłam odpowiedni kolor.
Żeby odpocząć od haftowania,postanowiłam dokończyć szycie poduszek. Miałam cudny materiał , całe naręcze zamków błyskawicznych, a maszyna stała już ze dwa miesiące w blokach startowych i zawadzała
.
I co się okazało? Nie mogę, kuźwa znaleźć suwaków!!!! Gdzieś wcięło te małe, plastikowe, złośliwe suwadła.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bardzo serdecznie dziękuję w imieniu swoim i Nowożeń
ców za wszystkie życzenia złożone pod poprzednim postem. Za ciepłe i wzruszające słowa.
I za to , że zaglądacie.
Wiele z Was pewnie nigdy nie poznam w realu, ale Wasze ciepło i życzliwość potrafią uczynić życie milsze, a świat piękniejszy.
Pozdrawiam Jola