Jeszcze się nie chwaliłam, ale od roku jestem właścicielką nowej maszyny do szycia Janome Juno 415 . Starą wyrzuciłam bez żalu, bo nie dało się na niej już nic prosto i dokładnie uszyć. Przy szyciu na tamtej maszynie, nieźle szkoliłam się w używaniu tzw. niecenzuralnych słów.
Przez długi czas miałam awersję szyciową i jakoś niespieszno mi było zabrać się za robotę. Coś tam naprawiłam, zszyłam, skróciłam. Ale życie mnie zmusiło i musiałam na cito uszyć fartuszki. Miałam mieć gości i zaczęłam szukać w szafie czegoś, co by można było założyć do kuchni, żeby ochronić ubranie i wyglądać przyzwoicie. No i pech! Okazało się, że w szafie są tylko jakieś łachy wystrzępione i wypłowiałe. Zgroza mnie ogarnęła, bo do tej pory nie widziałam ich marności. Co się dziwić - oczy już nie te, to i nic nie dostrzegłam. Popłoch , żeby wszystko przygotować na czas, sprawił, że wzrok mi się na chwilę wyostrzył. Korzystając z deszczowej pogody siadłam do maszyny i jako fanka recyklingu, uszyłam je ze starych męskich koszul, resztek materiału i starej spódnicy.
Tegoroczny czerwiec był dla mnie pełen wrażeń. Tygodniowy pobyt w Bieszczadach minął jak mgnienie oka. Mój ojciec był w Bieszczadach w wojsku na walkach z bandami UPA . Pamiętam Jego opowieści o lęku, niepewności, smutku , żałobach i o okrucieństwie banderowców. Pojechałam m.in. do Jabłonek , do miejsca gdzie został zastrzelony gen. Świerczewski. Historia osądziła generała i pomnik mu poświęcony, został już rozebrany. Niemile zaskoczyło mnie , że w miejscu śmierci skuto z kamienia napis, upamiętniający to wydarzenie. Moment śmierci generała był zaczątkiem akcja Wisła, która do dzisiaj ma swoje reperkusje. Ci, co zdecydowali o skuciu napisu chcą zmienić historię? Cofnąć czas?!
Brak informacji o minionych wydarzeniach, a sam teren powoli zarasta i jest trochę zaniedbany. |
Jabłonki, w tle po lewej, góra Walter, pierwotna nazwa | Woronikówka. | |
Za moimi plecami widać już Ukrainę |
Bieszczady przed wojną były licznie zaludnione. Jeszcze widać resztki dawnego osadnictwa - ślady po kapliczkach, zarośnięte cmentarze, zdziczałe stareńkie jabłonie i grusze. Wszystko pozarastane lasem z powodu m.in. braku wypasu.
Powoli nastrajam się do skończenia pewnego ufoka i następny post pewnie będzie już hafciarski.
Dziękuję za Wasze odwiedziny.
Jola
Fartuszki bardzo gustowne. To prawda historii nie zmienimy i zawsze warto o mówić o tych wydarzeniach dobrych i złych chociażby dla przestrogi. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńKobieta z Ciebie zaradna i pełna inwencji. Super fartuszki. Pozdrowienia zostawiam.
OdpowiedzUsuńGratuluję posiadania maszyny Janome !!! Wiem, że są dobre. Szyłam na takiej na warsztatach w Ustroniu i zakochałam się w takiej maszynie. Po przemyśleniu wszystkich "za" i "przeciw" nadal jednak szyję na starym Łuczniku, ale myślę o Janome. Ha ha ha !
OdpowiedzUsuńPrzykro, że takie miejsca pamięci są wymazywane jakoby z pamięci, by nikt się o nich nie dowiedział. Dlaczego ?
Nigdy nie byłam w Bieszczadach. Pozdrawiam serdecznie :)))
Śliczne i twarzowe fartuszki. Kolorystyka tego pierwszego bardzo mnie się podoba. Zazdroszczę umiejętności szycia na maszynie.
OdpowiedzUsuńByłam dwukrotnie w Bieszczadach, ale przez Jabłonki tylko przejeżdżałam i jeszcze stał tam pomnik Świerczewskiego.
Interesuje mnie akcja "Wisła" ,a ostatnio o graniczącym z Bieszczadami Beskidzie Niskim i Łemkowszczyźnie czytałam w książce Moniki Sznajderman "Pusty las". Byłam wstrząśnięta, że wszystkie przymusowe wysiedlenia, zamykanie w obozie pracy w Jaworznie, tudzież inne represje były tłumaczone współpracą z bandami UPA.
Pozdrawiam serdecznie
Fartuszki urocze.
OdpowiedzUsuńBieszczady kocham, ale te wszystkie opuszczone miejsca są wciąż pełne bólu.
Gratuluję zakupu Janome, mam od kilku lat XL601 i nawet duże patchworki na niej szyłam i pikowałam. Twoje fartuszki są bardzo pomysłowe, super.
OdpowiedzUsuńJolu, Bieszczady to miejsca bolesne dla wysiedleńców, ale żeby niszczyć pomnik? to nasza wspólna historia...
Pozdrawiam Cię serdecznie.:)
Urocze fartuszki :)
OdpowiedzUsuńW Bieszczadach byłam raz, ale tak mnie zachwyciły, że myślę iż jeszcze kiedyś tam pojadę. Pozdrawiam serdecznie
Mój wujek tez tam wałczył, ale nie chciał opowiadać, chyba domyślam się dlaczego...Nie byłam nigdy w Bieszczadach, jakoś nie składało się.
OdpowiedzUsuńjotka
Bardzo fajny fartuszek sobie uszyłaś :).
OdpowiedzUsuńTeż lubię je nosić :).
Super, że byłaś w Bieszczadach. Ja prawdopodobnie pojadę we wrześniu :).
Dziękuję za polecone miejscowości do odwiedzenia. Środkowa Polska jest nam najmniej znana...
Właśnie sobie uświadomiłam że dawno przy maszynie nie siedziałam.. Wcześniej też mnie dopadła "awersja szyciowa"- świetne okreslenie:) Fajne recyklingowe fartuszki!
OdpowiedzUsuńJestem wielką fanką fartuszków ;) Twoje mimo iż powstawały na cito są śliczne!
OdpowiedzUsuńFakt pisania historii na nowo ( niekoniecznie zgodnie z prawdą) jest smutnym faktem, wszak tylko prawda może nas uczynić wolnymi. Prawda a nie propaganda!
Pozdrawiam gorąco!
Fartuszki świetnie Ci wyszły :)
OdpowiedzUsuńSmutne to, że ludzie zafałszowują historię...
Ja też juz klnę na swoja maszynę ale na razie jeszcze trochę muszę poprzeklinać 😅. Super te faruszki 🙂 zdolniacha z Ciebie, że się szybko uporałaś z problemem. Szkoda tego pomnika...
OdpowiedzUsuń