Obserwatorzy

niedziela, 2 listopada 2025

Wieniec

Wczoraj przeczytałam w mediach, że  branża recyklingu szacuje, że po 1 listopada trafi do nich ok.120 tys. ton odpadów cmentarnych.  Wychodzi to od 3 do 10 kg na jeden grób. Odpady te, ze względu na swoją specyfikę są trudne do recyklingu. 

 Nie chcę tego komentować. Mając jednak  to na uwadze, już od kilkunastu lat robię sama wiązanki na cmentarz, wykorzystując głównie to, co dała natura.   (... nie zawsze jestem zadowolona z efektu.) Moim celem jest , żeby dekoracje cmentarne, kiedy już przestaną pełnić swoją rolę , same się zutylizowały bez szkody dla środowiska.  Brat przywozi chryzantemy, które zabieramy  po mrozach, znicze myjemy i wstawiamy tylko wkłady.  Oczywiście, nie wszystko jest takie piękne, bo jednak dokupuje się trochę zniczy na inne groby.  Zawsze sobie postanawiam, że jak już przestanę pracować ( na razie jestem pracujący emeryt), to nie włożę do  swoich wytworów  ani jednego sztucznego kwiatka. Na razie nie mam czasu przygotować niczego, co przetrwałoby  mrozy, deszcze i wyglądałoby ładnie na dłużej. 

  Myślę, że mimo wszytko nie produkujemy nawet 3 kg odpadów na grób.

   Jedne z najładniejszych cmentarzy, jakie oglądałam są w Norwegii.Równo przycięta trawa, niskie płyty z nazwiskiem zmarłego , bardzo mało ozdób. Ta zielona plama , to cmentarz w Bergen w Norwegii.


Cmentarz Solheim W Bergen Norwegia Zdjęcie Stock - Obraz ...
zdjęcie wykorzystałam ze strony dreamstime.com


   W tym roku zrobiłam wieniec na bazie koła z witek winobluszczu. Na wieńcu umieściłam gałązki z tui i daglezji. Powkładałam kilka sztucznych bordowych kwiatów, trochę szyszek i zielonkawe  banieczki miechunki. 

gałązki winobluszczu owinęłam zielonym tiulem



 



kontrola jakości musi być

Ten zwitek kłosów traw na dole, udających kokardę, oberwałam na cmentarzu, bo wyglądał, jakby się  śmieci przykleiły.

O haftach i podróżach innym razem. Jestem ciekawa Waszych opinii na temat dekoracji grobów.

Dziękuję za zaglądanie i życzę prawdziwej złotej jesieni. 

                                                                                       Jola

środa, 1 października 2025

Lato minęło...



 


Kiedyś byłam tak zafascynowana wyszywaniem, że nawet upał mi nie przeszkadzał w siedzeniu wśród motków bawełny.  Jednak jak to w życiu - pierwsza miłość spowszedniała, emocje opadły, pozostało , że się tak wyrażę, dojrzałe przywiązanie. Czasy pandemii też zrobiły swoje. Nie było gdzie wyjść, więc  siedziało  się  na czterech literach z igłą w ręce.

W moim ogródku rozbłysły kolorami astry belgijskie i nadal kwitną jeżówki i petunie.



Ten rok upłynął mi pod znakiem wyjazdów, ale o tym niżej. Zrobiłam też sobie częściowo detoks od internetu - na ogół  było  tyle co niezbędne.   Na razie muszę pokazać haft, który powoli , powolutku przybywa. Tak sobie czasami myślę, że może uda mi się go skończyć do lutego i wysłać na wystawę haftu do Tomaszowa.Mazowieckiego, gdzie odbędzie się IX Edycja Konkursu "Inspirujemy kolorem". Termin nadsyłania prac mija 6 lutego  2026, a wystawa otwarta będzie od 28 marca 2026. 

Organizatorem konkursu jest firma DMC. Bardzo serdecznie  zachęcam Was do wzięcia udziału. 

Uważam, że czym będzie nas więcej brało udział, tym zainteresowanie rękodziełem będzie większe. Patrzę niekiedy na programy o urządzaniu wnętrz i robi mi się przykro. Projektanci wieszają ludziom obrazy (?)  np. wieży Eiffla, albo  "jakieś coś", żeby zapełnić puste ściany. Może to i ładne, na pewno modne, ale mnie w tym wszystkim brakuje takiego prawdziwego ducha domu. Nie chcę przez to powiedzieć , że  na tych ścianach  muszą  być hafty.



Taka jedna nie szanuje mojej pracy.


Zrobiło się filozoficznie, więc o moich wyjazdach następnym razem.

Pogodnej jesieni!

                                                             Jola


niedziela, 27 kwietnia 2025

... i po świętach

    Już myślałam, że święta spędzę w domu, ale jednak rodzina się zmobilizowała i pojechaliśmy na jednodniową wycieczkę. Pogoda była piękna, bliscy w kupie, więc mogę stwierdzić, że święta były udane. To, co mnie najbardziej cieszy, to to, że nie musiałam stać przy garach, ani przy zmywarce. Restauracje w poniedziałek były czynne, z głodu nie tylko nie umarliśmy, a każdy jadł to, na co miał ochotę.

Tradycją u mnie jest robienie pisanek. Raz wychodzą lepsze, raz gorsze , ale są. Zależy ile kto ma czasu na takie zabawy.  Czasami są tak piękne, że szkoda  wywalać po świętach, ale wyrzucam je i koniec.  W tym roku z pisankami zrobiłam wieniec świąteczny. Podoklejałam do jutowego sznurka kolorowe wydmuszki , dodałam  trochę piórek  i wisi wianuszek sobie nad oknem. Trochę przypomina łapacze snów, ale to mało rzeczy jest do siebie podobnych???  Ja niekiedy jak wstanę z łózka to też jestem podobna do tej, co na miotle...

Wzorki na pisankach robione były woskiem, następnie wydmuszka była farbowana i wosk zdrapywany.



,

Na cmentarz zrobiłam inny wianek. Lubię  proste, skromne dekoracje, z naturalnych  składników. Co prawda kwiaty nie są żywe, ale reszta już tak. Uplotłam okrąg  z winobluszczu, a następnie przymocowałam mech drutem florystycznym. Mech zdjęłam w lesie ze starych, omszałych pni drzew.  Dla ekosystemu to nie była żadna strata.  Mech był czyściutki, bez żadnych zanieczyszczeń i pięknie dał się modelować.



No i tego... w niektórych miejscach mech wydawał mi się zbyt rudawy, więc lekko, leciutko maznęłam  go gdzieniegdzie...barwnikiem do pisanek. Deszcz już był, śladów zielonych na płycie nie ma.



Już prawie zanikła tradycja wysyłania kartek świątecznych, lecz ja dostałam kartkę z życzeniami i list od Izy z bloga "Moja enklawa". Te wszystkie gotowce z życzeniami wysyłane przez media społecznościowe są nudne i przyznam szczerze, że niektórych to  wnikliwie  jednak nie czytałam. Kartka to kartka, niespodzianka była duża, dziękuję Izunia przepięknie. 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

 Radosnych wiosennych dni!!!

Jola