Mgliste poranki i coraz dłuższe wieczory nastrajają do wspominania i planowania.
Najgorzej wspominam choroby; nigdy nie byłam chora tyle razy w roku , co ostatnio. Dzieje się tak chyba za sprawa mojego pięknego wnuczka. Chodzi do żłobka i co i rusz przywleka ze sobą jakiegoś patogena, którego nazwy do tej pory nie słyszałam. . Dziecko choruje 2 dni, babka 2 tygodnie. Na nasze szczęście nie są to jakieś dramatyczne przeżycia, raczej dyskomfort.
Pojeździłam sobie też po kraju i nie tylko. W lipcu byłam z wycieczką na Warmii i Mazurach, na początku października z wycieczką w Wilnie. I na tym Wilnie muszę się chwilę zatrzymać.( Spanie w Augustowie, a stamtąd jednodniowa wycieczka zorganizowana przez biuro turystyczne, na Litwę.)
Mówi się, że Litwini za nami nie przepadają. Pod koniec XIX wieku spis ludności wykazał, że w Wilnie Litwini stanowili zaledwie 2% ludności, a Polacy 30% (za "poznajhistorię.org" ). Pani przewodniczka opowiadała, że Polacy stanowili raczej ok. 50 % ludności. W 1918 r. powstała niepodległa Litwa, ale samo Wilno przechodziło bardzo burzliwą historię. Rząd polski starał się o odbicie Wilna i ustalenie jego granic w obrębie Polski,w związku z czym, miasto kilka razy przechodziło z rąk do rąk.
Obecnie Litwini bardzo boją się repolonizacji i stąd niechęć do Polaków. I tu taka moja dygresja. Pani przewodniczka nie ukrywała swoich katolicki, konserwatywnych wartości. Miałam wrażenie, że nie jestem na wycieczce, tylko na pielgrzymce. Oprócz osady Karaimskiej oraz zamku w Trokach, (w którym był remont i nie było za dużo zwiedzania), w Wilnie biegaliśmy po kościołach, w których są dobrze widoczne ślady polskości.
![]() | ||
cmentarz na Rossie |
Cmentarz na Rossie jest jedną z czterech polskich nekropolii położonych poza granicami naszego kraju. Jest trochę zaniedbany, bo Litwini nie mają potrzeby o niego dbać, a większość polskich rodzin, którzy mieli tutaj przodków, albo wymarła, albo wyemigrowała.
![]() | |
brama z obrazem matki Boskiej Ostrobramskiej |
Na tym obrazie matka Boska jest bez dzieciątka. Mówi się też, że jest to Matka Boska Brzemienna. Tłumy były takie, że z bliska nie szło zrobić zdjęcia.
![]() | ||
zamek w Trokach |
![]() |
bazylika archikatedralna |
W tej bazylice brał ślub książę Zygmunt August z Barbarą Radziwiłłówną. Bazylika stanowi miejsce pochówku wielkich książąt litewskich.
Ja wiem, że w czasie jednego dnia trudno zwiedzić całe miasto, nie jestem też przeciwniczką zwiedzania architektury kościelnej. Ale po tej wycieczce więcej mogę powiedzieć o tym, gdzie był i co robił podczas swej pielgrzymki po Litwie Jan Paweł II, niż o samym mieście. Jakoś tak o współczesnym mieście wiem niewiele. Tylko tyle, co widziałam.
Miasto jest zielone i czyściutkie. Jest piękne i ...wieczorem pustawe. Wilno jest na 3 miejscu na świecie i na 1 miejscu w Europie , wśród najbardziej zielonych metropolii. I tu wracam do tytułowej hortiterapii. Do pewnego dnia nie miałam pojęcia, że istnieje takie słowo. Czasami lubię poznać coś nowego i dlatego wzięłam udział w szkoleniu i warsztatach, zorganizowanych przez Marszałka Województwa Łódzkiego na powyższy temat.
Hortiterapia to nic innego, jak wykorzystanie ogrodnictwa, a ściślej natury do polepszenia stanu człowieka w aspekcie fizycznym, psychicznym , społecznym czy poznawczym. Niektórzy mówią w skrócie - leczenie ogrodami. Nasze swojskie grzybobranie, to też element hortiterapii.
Dla właścicielki przydomowego ogródka i mieszkanki wsi, taka terapia to nic specjalnie nowego, tyle tylko, że do tej pory nie nazwana. Zaciekawiły mnie za to zapachowe tabliczki florenckie. Taka tabliczka to woskowa zawieszka wykonana w całości z naturalnych składników - wosk pszczeli czy sojowy, suszone zioła, naturalne olejki zapachowe. Pachnie pięknie, prezentuje się pięknie. Wstyd przyznać, ale jak wychodzę na dłużej z mieszkania, to żeby zapach się niepotrzebnie nie ulatniał, to zawijam w papier pergaminowy i spinam klamerką do bielizny. W mojej - zatopione są płatki róży damasceńskiej, chabry, płatki nagietka, laseczka cynamonu , inne niezidentyfikowane przeze mnie rośliny i polane kilkoma kroplami olejków eterycznych.
Historia tabliczek florenckich sięga XIII wieku. To wtedy we Florencji nastąpiła moda na pachnące zawieszki. Mieszkańcy domów wieszali je w pomieszczeniach i szafach, aby przyjemny aromat roznosił się po całym mieszkaniu.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
I oby Wam zawsze wszędzie pachniało! Moc serdeczności .Jola
Jolu kochana, bardzo się cieszę z twojego posta, co dowodzi, że wszystko wraca na dobre tory. Choroby od dziecięce znamy, bo też im ulegalismy. Na szczęście wnuki już trochę urosły...
OdpowiedzUsuńJolu , mam bardzo podobne odczucia co do Wilna, w którym bylam kilka razy.
Hortiterapia to dla. mnie nowość, ale od razu wiedziałam, że ja uprawiam w ogrodzie i w lesie.
Pozdrawiam Cię serdecznie.:))
Wycieczki na Litwę zazdroszczę, choć wycieczek zorganizowanych nie lubię, to czasami nie ma innej możliwości.
OdpowiedzUsuńTłum podobny jak w Złotej Uliczce w Pradze.
Ostatnio dwa razy byłam przeziębiona, jak nie ja...chyba odporność słabnie!
O tych tabliczkach nie słyszałam, ale podobno dobrze mieć w domu kasztany lub rozpylać nalewkę z bursztynów:-)
Dobrego listopada!
Ciekawa relacja i spostrzeżenia z wycieczki na Litwę. Cóż, mają stałe punkty programu i to tak wychodzi.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, infekcje dzieci przechodzą na nas. Gdy pracowałam z dzieciakami ciągle coś od nich łapałam.
Prześliczna ta tabliczka florencka, w dodatku same naturalne składniki. Musi mieć śliczny zapach.
Pozdrawiam
W Wilnie i w Trokach byłam kilkanaście lat temu. Wróciłam zachwycona i wzruszona. Ale to była wycieczka kilkudniowa i bardzo fachowo przygotowana. Opisałam ją w jednej ze swoich ksiązek.
OdpowiedzUsuńFaktycznie Litwini za nami nie przepadają. Ale może dlatego że tak wiele jest tych polskich śladów na Litwie.
U nas z kolei tyle śladów niemieckich...
Bardzo skomplikowana jest ta nasza historia.
Pozdrawiam Cię serdecznie
/Też jestem babcią ale wnuki już mam duże/
Z wielkim zainteresowaniem przeczytałam Twoją relację z Wilna. Szkoda tylko, że nie mogłaś zwiedzić tego miasta tak, jakbyś chciała... niestety, zorganizowane wycieczki mają to do siebie, ale czasem nie ma innej możliwości.
OdpowiedzUsuńO hortiterapii wcześniej nie słyszałam, a okazuje się, że korzystam z niej nieświadomie :)
Tabliczka florencka to musi być uczta dla naszych zmysłów, a przede wszystkim dla zmysłu powonienia, super sprawa!!!
Pozdrawiam.
Wilno i kilka innych litewskich miast miałam okazję zwiedzić podczas wycieczki ponad 20 lat temu. Wyjazdy zorganizowane mają wiele plusów, ale i trochę minusów. Kompetentny przewodnik to połowa sukcesu. Szczęśliwie, podczas moich wojaży, trafiałam zazwyczaj na pasjonatów. Jeśli chodzi o nastawienie Litwinów do Polaków, to odniosłam wrażenie, że za nami nie przepadają. Do dziś pamiętam niegrzeczne zachowanie kelnera, gdy rozmawialiśmy po polsku i chcieliśmy złożyć zamówienie.
OdpowiedzUsuńHortiterapia to słowo, które poznałam dzięki Tobie, choć ogrodową roślinomaniaczką jestem od wielu lat. A i o zawieszkach woskowych też dotąd nie słyszałam.
Jolu, przy okazji bardzo dziękuję Ci za komentarz pod moim staruszkiem postem. Odpisałam.
Pozdrawiam serdecznie
Też zauważyłam tą niechęć Litwinów do Polaków. Może ona wynikać chociażby z tego, że w dwudziestoleciu międzywojennym zabraliśmy im część ziem. Wilno jest piękne. Marzę by móc kiedyś je odwiedzić. Cieszę się, że Tobie się to udało. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChętnie odwiedziłabym Litwę, zwiedziła Wilno i nie tylko. Zadowolona bym była gdyby nie były to same kościoły :). Dlatego wolę samodzielnie organizowane wycieczki.
OdpowiedzUsuńOgrodoterapia faktycznie działa, choć ważne jest, żeby do niej nie zmuszać. Nie każdy lubi prace w ogrodzie i szybko terapia może zamienić się w męczarnie. Jednak sam kontakt z przyrodą, z ziemią, dbanie o coś, podziwianie efektów własnej pracy, wszystko działa kojąco na duszę :).
Zawieszka prześliczna, chciałbym poczuć jej zapach :)
No tak .... córka chorowała 2 dni jakTwoj wnuczek a ja tydzień.....
OdpowiedzUsuńCudna wycieczka i ciekawostki fajne 😚🙂😘
Byłam w Wilnie na jednodniowej wycieczce i miło to wspominam bo się sama do niej przygotowałam i w wolnym czasie zwiedziłam co chciałam . Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńMatka Boska Ostrobramska :) W tym roku dwa razy ja odwiedzalam, w lutym i w grudniu, dwie delegacje mi wypadly. A Warmia i Mazury to wspomnienia mojej pierwszej pracy i zimy w 2015/2016 roku jak tam przyjechalam. To byla prawdziwa zima! Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńguided
OdpowiedzUsuń