![]() |
Zimowa wróżka |
Zaszyłam się w w swoim domku jak niedźwiedź w gawrze i robię tylko to, co
niezbędne . Miniony rok upłynął pod znakiem chorób ; co miesiąc dopadało mnie jakieś przeziębienie. W styczniu rozchorowałam się na grypę ze zdwojoną siłą. Aż wstydziłam się chodzić tak co miesiąc do lekarza. Myślę, że w końcu wychodzę na prostą, bo ileż to można niedomagać.
W każdej wolnej chwili siadam w fotelu, czytam, haftuję, oglądam podcasty. W jeszcze wolniejszych chwilach przemyśliwam, żeby już na dobre pożegnać się z pracą zawodową. Telewizji nie oglądam, bo nie mam anteny i absolutnie nie odczuwam jej braku. Na szczęście mam w telewizorze internet i Netflixa. Nudy nie ma.
O swojej zimowej wróżce z kotami już napomknęłam w poprzednim poście. Wzór haftu kupiłam na Etsy i pochodzi z serii The Witches , wg rysunku Julii Seliny, który opracowała Ekaterina Gafenko.
Praca zaczęła się pechowo, bo wyhaftowałam już spory kawałek i okazało się, że wyhaftowałam marginesy schematu, które były wydrukowane , żeby zręcznie połączyć strony wzoru. Niczego nie prułam, wyknociłam i wzięłam nowy kawałek płótna. Żeby nie było tak łatwo, to doszedł problem z nićmi. W sumie kupowałam już trzy razy i tak mi brakuje jednego koloru. Trudno. Dopasowałam z zapasów. Zresztą taki miałam zamysł od początku, żeby dobrać coś z istniejącego arsenału. Ale jak się ma pecha... okazało się, że potrzebne jest mi kilka odcieni koloru, który producenci farb na ściany określiliby jako " aromatyczna zupa wiśniowa ze śmietanową nutą".😅
Tego koloru, ani przybliżonego niestety w zapasach nie było. Zdjęcia nie oddają tej barwy w rzeczywistości; ani zdjęcia robione przy sztucznym świetle (to pierwsze poniżej), ani te dwa następne robione na zewnątrz.
![]() |
![]() |
bez wszystkich backstitchy obrazek jest mdły i nieciekawy |
![]() |
przebiśniegi już od dawna mają pąki |
Nigdy nic nie haftowałam nawet w przybliżonym kolorze, więc nie było rady i trzeba było się "zatowarować".
Ilość bacstitchy mnie przeraża. Ta plątanina linii w różnych kolorach powoduje, że dostaję oczopląsu.
Powoli je haftuję, bo obawiam się, że jak postawie wszystkie krzyżyki, to braknie mi cierpliwości.
Gdzie ja miałam rozum i oczy, ze zdecydowałam się na ten wzór. Za każdym razem, gdy biorę do ręki coś wymagającego uwagi, obiecuję sobie, że nigdy więcej. Coś słabe są te przyrzeczenia dane samej sobie. Dobrze, że nie mam żadnych nałogów, bo z takimi postanowieniami marnie bym skończyła.
![]() |
nasza "malutka" Kazia |
30 stycznia br. z psiapsiólkami pojechałam do Warszawy. Oprócz zwiedzania, byłyśmy też w teatrze Komedia na sztuce "Jak się starzeć bez godności". Po chorobie ledwie nogi ciągnęłam po ulicach, ale była tak piękna pogoda ( 15 stopni ciepła), że żal było wsiadać do tramwajów.
Niestety, na drugi dzień padało i zwiedziłyśmy pieszo tylko park w Łazienkach, a następnie samochodem poobwoziła nas moja ukochana siostrzenica, która zresztą udzieliła nam gościny i załatwiła bilety.
![]() |
przed Zamkiem Królewskim |
![]() |
Łazienki Królewskie |
W teatrze liczyłam na coś łatwego , lekkiego, do pośmiania. Uśmiać się uśmiałam, tyle tylko, że był to gorzki śmiech , albo śmiech przez łzy. Autorki tekstu pewnie cichcem siedziały u nas w domu, podglądały i napisały sztukę. Spektakl opowiada o wszystkich sprawach, które nas czekają w drodze do starości, a które odzierają nas z wyobrażeń o bajkowym życiu. Najlepiej, jak zacytuję opis sztuki ze strony teatru:
"To spektakl o starzeniu się – tak pełen gniewu, że aż rozbrajająco wesoły i tak bardzo dokumentalny, że aż smutny. Zapraszamy na opowieść pełną heroicznych czynów, takich jak wstawanie o poranku, lektura kobiecych magazynów, rozmowy o chorobach, dzieciach, podpsutych samochodach i takiej samej urodzie. Bez mędrkowania i kołczowania, za to z dystansem, ironią i zastrzykiem siły na walkę ze starzeniem się ".
![]() | ||
miałyśmy świetny widok na scenę |
Lubię taki niespieszny, zimowy czas. Nareszcie bez wyrzutów sumienia, że grządki zarastają chwastami, trawa dawno niekoszona można posiedzieć w domu i robić tylko to, co sprawia przyjemność.
Dziękuję za wszystkie pokłady życzliwości i serdeczności, które od Was dostaję.
Życzę radosnej wiosny i zdrowia! Jola
Na haftowaniu się nie znam, to się nie wypowiem, natomiast swoją zimową gawrę też lubię i rozsiadam się w niej wygodnie.
OdpowiedzUsuńTeatr lubię w każdej postaci, choć rzeczywiście, przy takich śmieszno-gorzkich sztukach trudno tak do końca się zrelaksować i rozerwać. Przebiśniegi, zwiastuny lepszego jutra, wyglądają cudnie!!!
Gawra bardzo przytulna, kotem ocieplona:-)
OdpowiedzUsuńHaft bardzo trudny!
Takie babskie wypady poprawiają nastrój na długo:-)
Zdrówka życzę i byle do wiosny!
Haft wymagający, ale piękny. I u Ciebie już się dobrze on na kanwie zapowiada.
OdpowiedzUsuńTakie wyjazdy z przyjaciółkami są bardzo potrzebne, jeszcze gdy niespieszne, z noclegiem- to super.
Temat o starzeniu się zrobił się ostatnio bardzo popularny. Ale może temat takiej sztuki też by mnie nie zachwycił.
Oby zdrowie dopisywało!
Pozdrawiam serdecznie, Jolu.
Jolu, mam nadzieję, że wyjdziesz z choroby bez szwanku. Życzę zdrowia.
OdpowiedzUsuńHaft jest piękny i podziwiam Cię za samozaparcie, dla mnie haftowanie to sztuka nieosiągalna, nawet nie próbowałam.
Wybiorę się na te sztukę, bo też myślałam, że to lekka komedyjka, ale po Twoim opisie widzę, że warto obejrzeć.
Warszawa jest piękna o każdej porze roku, nawet zimą.
Pozdrawiam Cię serdecznie.:))
Sliczny haft :)
OdpowiedzUsuń