Obserwatorzy

środa, 28 lutego 2024

Lis w sweterku







     Okazuje się, że miałam rację gdy na potrzeby poprzedniego postu, sfotografowałam lisa w śniegu. Druga taka okazja już się w tym półroczu chyba nie powtórzy. Obficie kwitną przebiśniegi i krokusy, a hiacynty i żonkile stoją już w blokach startowych.

Wybierając wzór lisa, kierowałam się sentymentem. Niedaleko mojego domu jest rozległy , prawie pozbawiony wody, staw. Swego czasu w brzegach stawu, pod korzeniami drzew, lisy miały swoje nory. Lubiliśmy z góry, z balkonu patrzeć na rudzielce, jak skradają się węsząc za ofiarą. Błyskawiczny skok, rudy pióropusz przez moment w górze i już lis biegnie triumfalnie ze swoją ofiarą w pyszczku. Myszy w naszych budynkach gospodarczych były rzadkością, a i krety jakoś specjalnie nie dawały się we znaki.

Ale kiedyś przyszli myśliwi i...i po lisach nie ma śladu. Za to jesień 2023 rok obfitowała w niezliczoną ilość myszy. Były wszędzie; właziły do domu na pierwsze piętro po murze,  przez otwarty balkon i chowały się po kątach. Na parterze nie było takiego problemu, bo okna na ogół były najczęściej tylko uchylane od góry. Walczyliśmy z myszami dzielnie, najpierw przy pomocy żywołapek. Wkrótce okazało się , że jest to sposób skazany na niepowodzenie. Wypuszczone na wolność szybko wracały, a inne  grzecznie korzystały z jedzenia i wyłaziły z pułapki.Trzeba było sięgnąć po bardziej drastyczne metody. 

Tak, tak...mamy koty. Trzy.  To jedyne istoty w domu, którym myszy nie przeszkadzały.

Do tego czasu gdyby mi ktoś powiedział, że lisy mają taki wpływ na populację  gryzoni, to bym nie uwierzyła.

Przyzwyczailiśmy się do rudzielców i lubiliśmy podglądać ich zachowanie.

    Kupując haft pomyślałam, że wkomponuję go w poduszkę, bo już mam dosyć ozdabiania ścian. Teraz już nie jestem tego taka pewna. Gotowa praca ma niezliczoną ilość backstitchy i innych ozdóbek, typu francuskie supełki. Więcej czasu zajęło mi haftowanie haftu, niż samo stawianie krzyżyków.

Gdyby podusia leżała jedynie i zdobiła, to nie byłoby się czym przejmować. Niestety mamy koty, które   potrafią zagłębić łapki w coś, co  przyprawia mnie o zawał.  Ponadto są jeszcze dwie sprytne rączki Julusia, który nigdy nie wiadomo czym się zainteresuje. Delikatne ściegi backstitchy mogą nie wytrzymać nadmiernej eksploracji .

 Wzór kupiłam od  MiKaStitchDesign, na podstawie rysunki Julii Seliny, który opracowała Ekaterina Gafenko. Len Belfast 32, krzyżyki, półkrzyżyki, backstitche, francuskie węzełki, 24 kolory plus 2 blendy. Jak już pisałam wcześniej, nie miałam w swoich zasobach wszystkich kolorów mulin, więc kilka z nich dopasowałam sama. Myślę, że nie wpłynęło to w ogóle na wygląd i estetykę gotowej pracy. Niepotrzebnie tylko wyszywałam wokół postaci te płatki śniegu,bo powinnam była zastosować len w kropki. Mam taki materiał i oszczędziłabym sobie sporo stresu i czasu. Dziubdzianie samotnych  krzyżyków jest nudne, niewdzięczne i wkurzające.

   Okres haftowania przypadł na gorące wydarzenia w sejmie, na strajki rolników, więc jak nigdy jestem, ho, ho, na bieżąco w polityce.



Zdjęcie u góry wykonane w domu przy oknie, na dole na dworze po godz. 15.






Powłoczka na poduszkę, to moje dawne próby  z patchworkiem; ale chyba fanką patchworku nie zostanę


Pomocnicy




- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

P.S. Ze znanych mi blogów tego lisa wyhaftowała już Ania z bloga "W związku z nitką" i Magda z bloga "Mniej słów". Jeśli kogoś pominęłam , to dajcie znać.

Dziękuję za Wasze ciepłe słowa w komentarzach. 

                         Serdeczności                  Jola


niedziela, 21 stycznia 2024

Lis w śniegu

  





  Do napisania tego posta przynagliły mnie resztki śniegu, zalegające jeszcze tu i ówdzie grubą warstwą. Skoro śnieg  leży, to trzeba to wykorzystać, bo  drugiej takiej okazji mogę szybko nie mieć.  Lis zaprojektowany jest w zimowej scenerii i w zimowym sweterku . Właściwie to nie chciałam pisać i pokazywać obrazka, tak...bez głowy. To znaczy bez głowy lisa, co  przecież i na mój pomyślunek cień rzuca. Ale skoro śnieg jest, to zrobiłam zdjęcia i braki w  postaci  postarałam się ukryć. 

    Od dawna obserwowałam na blogach  hafty z serii " zwierzęta w sweterkach", które baaardzo mi się podobają,  Tych zwierzaków Ekateriny Gafenko  jest 12, bo Ekaterina w ten sposób tworzyła kalendarz.

Na razie kupiłam dwa wzory i myślę na tym poprzestać. No, może jeszcze  skuszę się kiedyś na kota. W naszym domu mamy kota na punkcie kotów, bo jakieś wady w końcu trzeba mieć.

Od pewnego czasu postanowiłam nie dokupować nowych mulin, tylko podobierać z tych, co już mam. Zobaczymy, co mi wyjdzie. Na   lisi sweterek brakło mi kilku przewidzianych przez projektantkę kolorów, więc podobierała je przy pomocy  zdjęć z internetu . Nie są to tylko  nici DMC, ale też Anchor . W moim  pudle walają się resztki mulin bez  numeracji, które pozostawały z kupionych całych zestawów. Nie bardzo wiadomo co z tymi resztkami zrobić, jak je wykorzystać. Nie przepadam za gotowymi zestawami, ale niektórych projektów nie da się kupić w formie samego wzoru.

Mój rudzielec ma już nogi i  ogon. Staram się wraz z przyrostem krzyżyków, haftować także bakstitche. 

    Teraz muszę się wytłumaczyć z moich postów na Waszych blogach. Otóż, jakoś tak w październiku dostałam nowy  służbowy telefon. Dopłacamy do abonamentu parę groszy i możemy korzystać bez ograniczeń. W związku z tym, mój prywatny leży osamotniony i często nienaładowany gdzieś w kącie .

Do tego czasu każdy z  aparatów był prosty w obsłudze, intuicyjny, ale nie ten!!!  Nie, niee!  Za każdym razem dostajemy wytwór wiodącej koreańskiej firmy, ale teraz  konstruktor postanowił go udziwnić, chyba po to, żeby nie chciało nam się nadmiernie z telefonu korzystać. Troskliwy!!  Pod  Waszymi blogami zamieszczałam  komentarze i  byłam święcie przekonana, że wszystko jest w porządku. Najpierw przed każdym moim wpisem musiałam akceptować wszelkie zgody , a potem pod niektórymi postami komentarz się ukazywał, pod innymi blogger gdzieś go chyba  zeżarł albo schował. Do  łask wrócił laptop.

Czym jestem starsza, tym coraz mniej wszystko kumam.

Na nowym smartfonie nie potrafię przesłać dalej niektórych SMS-ów, bo w moim telefonie jest już czat RCS, cokolwiek to znaczy. Najgorzej było, jak stałam ze dwie godziny gdzieś na rowie, żeby zainstalować aplikację GPS, bo telefon niezliczoną ilość razy pytał mnie o akceptacje i zgody. Ponoć  to w trosce o bezpieczeństwo moje i urządzenia.  Z rozrzewnieniem wspominam starą Nokię, gdzie wszystko było proste, a aparat mieścił się w garści.

 

Dziękuję, że zaglądacie i mimo wszystkich bloggerowych trudności chce się Wam komentować.

W Nowym Roku życzę Wam wszystkiego co dobre, szczęśliwe i miłe.

                                                                                               Jola

piątek, 15 grudnia 2023

Czas






      Tak zatytułowałam ten post, bo za szybko mi czas mija  . Ostatnio łażę po lekarzach, bo ciśnienie mi coś zanadto poszybowało i  się zastanawiam- ja mam jeszcze tyle rzeczy do zrobienia, a tu już jakieś takie sygnały...:))))

    Krótkie dni owocują częstszymi spotkaniami w gronie znajomych i nie tylko.   9 grudnia nasze koło gospodyń postanowiło zrobić Mikołajki sołeckie. Początek zapowiadał się marnie, bo ani tradycji, ani chętnych dzieci, ani sponsorów.  I nagle wszystko wybuchło w czwartek , przed spodziewaną sobotnią imprezą. Chętnych dzieci przybywało co godzinę , a sponsorzy  zrobili  się wyjątkowo hojni. Dzieci wróciły do domów z ogromnymi paczkami od Mikołaja.  Były zajęcia w grupach typu ozdabianie pierników, zajęcia z makramy, malowanki, animator. Nikt nie wyszedł głodny - ani opiekunowie dzieci, ani dzieci, ani my. Dlaczego o tym piszę?? Bo na początku byłyśmy wręcz przerażone, że to się nie uda . Dzięki determinacji, pomysłowi i naszej pracy,  sponsorom, impreza była wyjątkowo udana . Jeżeli tylko macie okazję popracować społecznie, to serdecznie polecam, bo ilości wydzielonej dopaminy niczym nie da się zastąpić.

    Pomysł zaowocował kilka dni wcześniej, gdy postanowiłyśmy zrobić sobie świątecznego aniołka na warsztatach z makramy.  Oglądałam takie stworki nieraz na you tubie  i myślałam, że to takie łatwe i gdyby tylko mi ktoś  (naszykował materiały ) rozbujał ręce, to ja całe niebiosa  nad swoją wsią mogę zaanielić. Trudne to może i nie jest, ale ręce  sztywne , bo brak wprawy. Ale mam, mam swojego aniołka ze sznurków. 

aniołki mają jeszcze niewyrównane sukienki i niezbyt starannie ułożone fryzurki





    Z haftów oczywiście nie zrezygnowałam. Brakuje mi trochę mulin do aktualnego projektu, ale zawzięłam się, żeby nie dokupować, tylko we własnym pudle znaleźć zamienniki.  Zobaczymy, czy się nie ugnę, bo jakoś topornie to idzie, a raczej nie idzie.  ... a raczej się cofa :(

    Krótki atak zimy pokazał jak może się szybko zmienić scenografia wokół nas. Pani zima zamieściła na sosnach białe bombki, żeby przypomnieć o zbliżających się święta.

 Cieszę się, że w moim życiu jest tyle pozytywnie nastawionych i kreatywnych osób.  Cieszę się, że trafiam do blogosfery, gdzie tych osób jest jeszcze więcej.

Życzę Wam zdrowych, pogodnych i spokojnych świąt. Niech Wasz spokój będzie materialny, ale w głowie niech huczy od pomysłów, weny i zapału.   Jola