Obserwatorzy

piątek, 30 listopada 2018

Uciążliwy świerszcz

     Uciążliwy świerszcz, to niestety nie ten, który schował się "za kominem" i brzęczy. Tego można przegonić szczotką na inną muzyczną scenę.
Haft Clair de Lune , zwany też Zakochane elfy, ma  w swoim  schemacie świerszcza. Jest też w obiegu wzór bez  stworka, ale ja mam  ze stworkiem, co   było dla mnie dodatkowym atutem przy wyborze schematu.
Z zapałem zaczęłam haftować. Na początek powstały dwa grzyby- nuda. Potem elfy i ich skrzydła i trzeba było uważać, bo raz jedną nitką,  innym razem dwiema.
    Aż doszłam do świerszcza. A tam? Cały świerszcz w ćwierć krzyżykach, trzy czwarte krzyżykach i pół krzyżykach.Jedno przy drugim upchane ciasno.
    O ile 3/4 poszło mi gładko, to cały wieczór straciłam nad zastanawianiem się , jak ma wyglądać 1/4 krzyżyka. Obok leżał tablet i telefon z dostępem do internetu. Ale nieee, ja z uporem maniaka (masochisty raczej) ,  usiłowałam dojść sama. Te zakrętasy, wygibasy , motania... W końcu poprosiłam Google o podpowiedź i aż mi wstyd..., że krzyżyka na cztery podzielić nie umiałam.
    Wyposażona w  wiedzę zabrałam się za robalka. Haftowałam go dwa długie wieczory, bo w gąszczu nitek trudno było się połapać gdzie i co.  Z dochodzeniem jak wygląda ćwierć krzyżyk, to razem trzy wieczory.
Oderwanie się od pracy znaczyło długie i mozolne szukanie odpowiedniego miejsca.
O ile na schemacie jest to widoczne, to już na robótce nie jest takie oczywiste.
Boli mnie kręgosłup i ręka, bo z emocji nie śmiałam się poprawić.  Natomiast kuchnię sanepid zamknął by mi natychmiast ,  bez możliwości odwołania, bo zawzięłam się , żeby świerszcza skończyć.
Nie podejrzewałam nigdy siebie o taką wytrwałość.



 Gdy wróciłam do stawiania zwykłych krzyżyków, to odczułam  ulgę, a krzyżyki wydały mi się takie wielkie.     




W ramach relaksu mam sprzątanie domu, a na deser "Państwo teoretyczne" Bartłomieja Sienkiewicza.

Dziękuję za Wasze wszystkie ciepłe słowa.
Jola



środa, 14 listopada 2018

Pech

  Tytuł sam mówi za siebie. Otóż prześladuje mnie pech.  Raczej może peszek, ale jest upierdliwy i aż strach się za coś zabrać, bo może znowu się spieprzyć.
A zacznę od początku.
   Bardzo się cieszyłam,  gdy stałam się posiadaczką aplikacji hafciarskiej Cross Stitch Saga. Mimo, że miałam zaplanowane coś innego , ale skoro nawinął się wzór  Clair de Lune, który baaardzo mi się podobał, więc niezwłocznie zabrałam się za wyszywanie. Gdzieś tam instrukcję poczytałam , ale kto by tracił czas na takie bzdety, tym bardziej, że napisana jest po angielsku i rosyjsku, więc bez tłumacza ani rusz.
   No i  stało się  nieszczęście!   Aplikację chciałam szybko zamknąć bo się spieszyłam, w międzyczasie zadzwonił telefon, okulary były daleko, nacisnęłam jakąś ikonkę ... i ...i wzorek szlag trafił.  Wiedziałam, że w zakamarkach cyfrowej pamięci powinno się to gdzieś uchować, ale... nie, nie tym razem.  Ja, mówiąc językiem klasyka ,jestem cienki Bolek  jeśli chodzi o informatyczne sprawy, ale młode pokolenie ma to w jednym palcu . Ale młode pokolenie też nie dało rady.       Powietrze ze mnie uszło, jak z dziurawego balonika i musiałam wyglądać naprawdę źle, bo młode pokolenie rzuciło się do wyszukiwania wzorów w internecie. Nadrukowali mi jakiegoś niewyraźnego badziewia i jeszcze usiłowali wmówić, że gdyby oni tylko potrafili haftować, to ho, ho, z zamkniętymi oczami. Jednym słowem moje przygnębienie tylko narastało. Nie dosyć, że poszło się gwizdać 30 % haftu, to jeszcze brak jakiegokolwiek  wsparcia i zrozumienia w rodzinie. Gdyby to coś dało, to usiadłabym i popłakała z żalu nad sobą, ale wiem, że to nic nie da, więc ten etap pominęłam.
    Ale są jeszcze nadzwyczaj dobre dusze na tym świecie i tym aniołem okazała się Ania z bloga "w związku...z nitką". Ania przysiadła się do  internetu , znalazła bardzo wyraźny wzór i mi go podesłała. Jeszcze raz Ci serdecznie dziękuję  Aniu, za wyrwanie mnie z ramion hafciarskiej depresji i niewytarcie butów tym zahaftowanym kawałkiem. Papierowa wersja znacznie mnie podtrzymała na duchu ,i jedynie mamrotałam pod nosem , że już nigdy więcej żadnej nowoczesności.




W długi weekend przyjechała moja synowa Milenka, która jest programistką i... wydobyła mi wzór z cyfrowej czeluści. Wróciłam więc znowu do nowoczesności i bardzo ją sobie chwalę.
   Ale to nie koniec pecha. Radość z zakupu aplikacji przysłoniła mi rozum i źle obliczyłam miejsce, w którym powinnam postawić pierwszy krzyżyk. W związku z powyższym jest mało miejsca na tzw. margines, po prawej stronie. Będzie problem , żeby haft ładnie oprawić i muszę to chyba  jakoś doszyć. Tylko jak?
Macie jakiś pomysł?
Wyraźnie widać po prawej stronie, że jest mało materiału.
   W międzyczasie okazało się ,że nr muliny 453,to nie to samo co 435. No to same wiecie, co było potem. Całe szczęście ,  że dosyć szybko się połapałam i zamiast brnąć dalej, dokupiłam odpowiedni kolor.
    Żeby odpocząć od haftowania,postanowiłam  dokończyć szycie  poduszek. Miałam cudny materiał , całe naręcze zamków błyskawicznych, a maszyna stała już ze dwa miesiące w blokach startowych i zawadzała.



I co się okazało? Nie mogę, kuźwa znaleźć suwaków!!!!   Gdzieś wcięło te małe, plastikowe, złośliwe suwadła.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 
    Bardzo serdecznie dziękuję w imieniu swoim i Nowożeńców za wszystkie życzenia złożone pod poprzednim postem. Za ciepłe i wzruszające słowa.
I za to , że zaglądacie.
   Wiele z Was pewnie nigdy nie poznam w realu, ale Wasze ciepło i życzliwość potrafią uczynić życie milsze, a świat piękniejszy.
Pozdrawiam  Jola