Dobre jest to, że należę do tej grupy optymistów, których nadzieja opuszcza ostatnia.
Wiem, wiem, że to jest blog robótkowy, ale ku przestrodze podam Wam jedną sytuację, która mi się wydarzyła.
Potrzebny był mi nowszy samochód, no taki ,co najwyżej trzy- czteroletni. Znaleźliśmy ogłoszenie, następnie telefon- wszystko pasowało. Sprzedawca zapewniał, że stan samochodu jest idealny. Po sprawdzeniu w europejskiej ewidencji pojazdów (CEPIK) , okazało się, że samochód miał tzw. szkodę całkowitą we Francji. Szkodę całkowitą orzeka się w dwóch przypadkach - gdy koszty naprawy przekraczają wartość pojazdu, albo gdy zniszczenia są na tyle duże, że nie nadaje się auto do naprawy. Po przyjeździe do Polski wrak okazał się już sprawnie technicznie i ...idealny. Oczywiście sprzedawca nie jest chętny do oddania zaliczki i zwleka, ale ja się nie dam.
Piszę po to, żebyście w razie kupna pojazdu nie śpieszyli się, nie oszczędzali na rzeczoznawcach i sprawdzali wszystko dokładnie. I jeszcze wszystko mieli na piśmie.
To tyle prywaty.
Robótkowo dzieje się u mnie mało. Ważne , że skończyłam kota Kaligrafa i teraz chłopak czeka na wielkie wejście. Tak dla relaksu wyhaftowałam mały, przedświąteczny obrazek. Sama nie wiem skąd (wiem, wiem, ambitne toto nie jest) wytrzasnęłam wzór. Nici to muliny Ariadna, a żeby było łatwiej i szybciej, użyłam kanwy . Odkąd zaczęłam używać płótna , to już na kanwę kręcę trochę nosem. Obrazek ma służyć tylko jako miły, świąteczny akcent, a potem schowam go na rok ( albo i na dłużej) do szuflady.
Na zdjęciu widoczne są dwie wydmuszki . Co roku robię wydmuszki z jajek , które potem malujemy w farbkach do pisanek i ostrym narzędziem robimy wzorki. Najlepszy do tego jest skalpel. Zachęcam Was do takiej zabawy i do tworzenia pisanek. Potem nie jest ich żal wyrzucić i po szufladach nie walają się kolejne przydasie. Takie ozdoby nawet niedoskonałe ,będą lepsze dla środowiska , niż plastikowe czy styropianowe.
Przepis na wydmuszkę jest prosty- ostrym nożykiem robimy dwie dziurki na obu końcach umytego jajka. Długim patyczkiem od szaszłyka mieszamy zawartość w środku. Wydmuchujemy i...gotowe.
Mam nadzieję, że jeszcze o mnie pamiętacie.
Dużo zdrowia, dużych odległości o k-wirusa.
Jola
Ładny wzorek wyszyłaś. Ja dla relaksu zaczęłam wyszywać tylko wzory jednokolorowe. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńW końcu wyjdzie słońce. Taki mały hafcik stanowi fajną ozdobę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTakie pisanki robił mój tato, nazywaliśmy je "drapanki". Ja co roku robię kilka, ale nie mam do tego cierpliwości i nie są tak bogato zdobione jak te tatowe.
OdpowiedzUsuńHafcik uroczy, lubię takie haftowane drobiazgi :).
Natomiast co do szkody całkowitej, to jest wtedy, kiedy koszt naprawy przekracza 70% wartości auta. Ubezpieczyciele naciągają, bo wypłacają wtedy nie te 70%, tylko różnicę między autem przed wypadkiem i po, co przy wycenie szkody całkowitej jest dużo mniejszą kwotą. Nawet agent PZU potwierdza, że taka jest częsta praktyka. Miałam w tym roku taką historię, że po drobnej, powierzchownej stłuczce (wgnieciony zderzak, pęknięta lampa) PZU zrobiło nam taki kosztorys, że wyszła im z tego szkoda całkowita. Byłam w szoku! Nic się nie zgadzało! Ponaciągali co się dało, podopisywali poważne naprawy i wymianę prawie połowy auta, w tym części w ogóle nie naruszone, że niby producent zaleca, że jak jedno stuknięte, to wszystko dookoła trzeba też wymienić. Do tego zaniżyli wartość auta przed szkodą, nie wliczając wyposażenia, oczywiście wszystko po to, żeby dociągnąć do 70% wartości naprawy. Myśleli chyba, że głupia baba się nie zna. Napisałam maila do PZU, że się nie zgadzam i mam wycenę swojego rzeczoznawcy. Napisali, że podtrzymują szkodę całkowitą, ale coś tam przeoczyli, więc przeliczą. Tego samego dnia dostałam na konto dopłatę prawie 50% więcej niż na początku. Ostatecznie odpuściłam, chociaż i rzeczoznawca i prawnik namawiali mnie na pójście do sądu, ale w zaprzyjaźnionym warsztacie naprawili naprawdę solidnie, za 17% wartości auta, a nie 70%, z odszkodowania jeszcze sporo zostało. Ale w historii została szkoda całkowita. Oczywiście ubezpieczyciela zmieniłam. Nie wiem jak to jest we Francji, ale u nas to niemal standard, że ubezpieczyciele oszukują, bo szkoda całkowita umożliwia im wypłatę dużo niższego odszkodowania, a i składka jest potem wyższa. Oszuści i tyle. Ale oczywiście nie dziwię Ci się, że miałaś obawy przy zakupie takiego auta, bo nigdy nie wiadomo.
Śliczny króliczek. My kiedyś kupiliśmy taki samochodowy bubel, musieliśmy wpakować w niego kupę kasy, już nie damy się oszukać!
OdpowiedzUsuńZ tymi wydmuszkami musiałabym spróbować - brzmi zachęcająco.
Sympatyczny ten maluszek. W łapkach tulipanka trzyma dla swojej wybranki pewnie i w zaloty wiosną rusza dla przychówku ;-)
OdpowiedzUsuńA pisanki najróżniejsze u mnie. Wydmuszkowe też. Ale i drewniane we frywolitkowych kubraczkach :-)
Uroczy zajączek, ciekawa jestem Twoich wydmuszek, jak będą wyglądały później :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTak to niestety bywa ale nie należy ustępować, walcz do końca o swoje.
OdpowiedzUsuńŚliczny zajączek.
Hafcik uroczy, wiosenno-świąteczny :-) Też wole już haftować na lnie... ale zapasy kanwy jednak trzeba zużyć...
OdpowiedzUsuńWydmuszki ozdobione chętnie będę podziwiać :-)
serdecznie pozdrawiam i niech trzynasty idzie precz!
Uroczy hafcik i jajka, ja tez robiłam wydmuszki i ozdabiałam dekupazem. A ludzie bywają nieuczciwi, niestety.
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę.:)
To czekam na ozdobione wydmuszki :)
OdpowiedzUsuńRównież życzę sdrowia!
Haft zabawny, taki sympatyczny widoczek zajączka zapatrzonego w kwiatek. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCudowny hafcik się zapowiada.
OdpowiedzUsuńMój tata często pracuje za granicą i kiedyś odholowali samochód jego znajomego(którym jeździli do pracy), ponieważ w międzynarodowej bazie figurował jako kradziony. Nie wiem jak to się dalej potoczyło, ale w ostateczności odzyskali pojazd.
Pozdrawiam
Hafcik uroczy, czekam ba Twoje wydmuszki. Staraj się patrzeć na świat przez różowe okulary, wiem ze to nie łatwo, ale pamiętaj że po burzy zawsze wchodzi słońce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Trzymam kciuki by sprawa z samochodem i nieuczciwym sprzedawcą jak najszybciej rozwiązała się dla Was pozytywnie.
OdpowiedzUsuńHaft jest śliczny i szkoda go do szuflady, przez całą wiosnę może być wyeksponowany :)
Wszystko co naturalne jest lepsze od wszędobylskiego plastiku.
Zdrówka!
Uroczy, maleńki hafcik!
OdpowiedzUsuńWydmuszek nigdy w ten sposób nie ozdabiałam, ale może czas się przekonać i spróbować...
A przygody z autem nie zazdroszczę, oby się wszystko dobrze skończyło.
Pozdrawiam serdecznie i wszystkiego dobrego życzę :-)
Mały,ale uroczy hafcik!
OdpowiedzUsuńPamiętam o Tobie! I mam nadzieję,że zrealizuję to, co planowałam. Przykra historia z autem...
Pozdrawiam
Malutki hafcik, a tyle drzemie w nim siły, cudo! Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńśliczne prace :) i powodzenia z autem :) oby sie wszystko udało :)
OdpowiedzUsuńZajączek jest przesłodki:)
OdpowiedzUsuńW przyszłym roku możesz go nakleić na drewniane jajko
i mieć świeżą ozdobę:)
Oj tak kupując samochód dobrze jest sprawdzić wszystko i nie spieszyć się. Dobrze, ze o tym piszesz, uświadamiasz ludzi, nawet jeśli to nie jest tematyka bloga to warto :)
OdpowiedzUsuńZajączek jest słodziutki. Przyjemnie spojrzeć na taki maleńki świąteczny akcent :) Mnie się nie udaje coś nic zrobić świątecznego, może chociaż wydmuszki zrobię :)
Radosnych Świąt mimo pandemii!!! Wszystkiego dobrego !!!
OdpowiedzUsuń