Pomyślałam, że może wrócę do poprzedniego posta i go trochę rozwinę. Nie zamieściłam w nim ładnych zdjęć haftów "Dzika przyroda", bo wiatr urywał głowę, padało i nijak nie mogłam zrobić w miarę przyzwoitych fotek.
Tak sobie kiedyś zamarzyłam, że fajnie byłoby każdego zwierza wyhaftować oddzielnie i zrobić poduszki. Ot, taki domowo -kanapowy zoolog. Muszę żyć sto lat z okładem, żeby spełnić wszystkie hafciarskie marzenia. Tylke kurczę, po co mi po śmierci poduszki????
Dzisiaj sypnęło śniegiem , sceneria piękna i poszłam zrobić zdjęcia. Nawet ładne wyszły, tylko jakoś tak głupio, jak spod śniegu wyłaniają się pszczoły, albo fruwa beztroski motylek. Nie ma rady, trza zacząć od nowa. Myślę, że jakiś zagapiony motyl wiosny w styczniu nie uczyni, więc został.
To tyle na temat haftu. Prosiłyście mnie o wskazówki dotyczące mydła, więc postaram się co nieco Wam rozjaśnić.
Tytułem wstępu, to jestem początkującą mydlarką. Cały czas próbuję i wiem, że nie ma jednej, jedynej recepty. Niezbędne do produkcji mydła są nie tylko składniki, ale dokładna waga, naczynia ze stali nierdzewnej, blender, fartuch,rękawiczki , spokój od zwierząt i dzieci i te trochę odwagi. No, a przede wszystkim tzw. soap calc czyli kalkulator zmydlania, który bez problemu znajdziecie w internecie.
Nie będę się powtarzała, ani kopiowała dokładnych wskazówek, bo w kopalniach internetu są dokładne opisy co i jak . Wystarczy wpisać "domowa produkcja mydeł" oraz poczytać o właściwościach tłuszczy. Bo jedne tłuszcze się pienią, inne utwardzają mydło itd.
Na start proponuję składniki, które macie w domu: oliwka "Pomace" , olej kokosowy, winogronowy, rycynowy (apteka), rzepakowy. Na początek początków to wystarczy i najlepiej zrobić ok 300- 500 g. mydła. Wyjdzie z tego mało wykwintnie pachnąca bura masa, która musi odczekać ok. 4 tyg, żeby nadawała się do użytku. Jeśli zabawa będzie się Wam podobała, to wtedy kupicie sobie inne tłuszcze i masła, może barwniki, może zapachy. Porobicie maceraty ziołowe i wyciągi wodne. I wtedy hulaj dusza!!
Tak u mnie wyglądają słoiki z maceratami olejowymi:
Wrotycz i nagietek |
To białe w środku słoika, to nie pleśń, tylko pokrywka od słoiczka, żeby ziółka nie wypływały na wierzch. |
Dzięki , że zaglądacie
Jola
Znowu piękne hafty. Zabawa w mydlarnię i mnie kusi ale na razie dam spokój z powodu braku czasu. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńHafty robią wrażenie. Piękny wzór a właściwie wzory. Ja pewnie robieniem mydła się nie zajmę ale super było o tym poczytać! To bardzo ciekawe. Pozdrawiam noworocznie!
OdpowiedzUsuńHafty mi się niezmiernie podobają, lubię tę tematykę więc uderza prosto w serce.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi z powodu auta, mój mąż miał tez przygodę, ale na szczęście wystarczyło zmienić na dojazdówki, dwie - pożyczył od szefa i teraz czeka na dostawę nowych kół, felgi się pogięły.
Piękne są Twoje hafty!
OdpowiedzUsuńW zimowej scenerii wyglądają super.
Produkcja mydełek to dla mnie "czarna magia", ale z przyjemnością używam, bo dobre blogowe dyszyczki podsyłają. Cudowne kształty, zapachy i delikatność to ich duża zaleta.
Serdeczności przesyłam :-)
Przecudne te hafty!Mnóstwo pracy i precyzji.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię obserwować dziką przyrodę. U nas ostatnio widzę dużo ptaków drapieżnych, bardzo urodziwych i majestatycznych.
Zima to niedobra pora dla kierowców i różne sytuacje się zdarzają...oby jak najrzadziej.
Pozdrawiam cieplutko.
Fajnie, że podzieliłaś się swoimi doświadczeniami przy robieniu mydełek. Nie ukrywam, że bardzo mnie temat zainteresował :)
OdpowiedzUsuńNa razie zbieram informacje, a za jakiś czas planuję kupić NaOH (bo z tego co rozumiem to składnik niezbędny) i inne podstawowe rzeczy.
Co do samochodu, to u mnie podobnie. W poniedziałek muszę go jakoś doprowadzić do mechanika...
Pozdrawiam :)
Piękne hafty w pięknej scenerii :)
OdpowiedzUsuńJuż jestem nudna z tym powtarzaniem - Twoje prace są przepiękne. Motyw dzikich zwierząt - rewelacyjny.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tej białej scenerii. U nas plucha i szarzyzna. Żyć się nie chce.
Przykre, że samochód zaniemógł. Złośliwość rzeczy martwych.
Pozdrawiam:)
Ale piękny jest ten haft... rewelacja i podziwiam za ogrom pracy jaki musiałaś w niego włożyć, bo to sporo haftowania było. Ale efekt niesamowity :)
OdpowiedzUsuńPiękności! Szczęśliwego Nowego Roku!!! Ja robię octy :)
OdpowiedzUsuńŚliczne te zwierzaczki :) A mydełka mnie zaciekawiły, muszę się zainteresować tematem :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny na moim blogu, zapraszam częściej :)
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku.
Hafty są cudne!!!Mam nadzieję,że Tobie nic się nie stało!!!A samochód tu się odetnie,tam przyspawa a życia niestety nie można przyspawać:)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękne te zwierzaki :) Ciekawi mnie jak je oprawisz.
OdpowiedzUsuńPs. dużo sił do auta. Teraz w taką pogodę, to nieodzowny element, więc lepiej by działał bez zarzutu.
Te zwierzaki w otoczeniu igliwia w zimowej aurze bardzo realistycznie się prezentują :) Piękne!
OdpowiedzUsuńPiękne hafty i super pomysł na poduszki!!! Żyj sto lat i je uszyj, już widzę na kanapie jak super wyglądają:)) pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPiękny motyw do haftu. Obok baśni-kocham równie mocno leśne życie :)
OdpowiedzUsuńale piękne hafty. lis powala
OdpowiedzUsuń