Obserwatorzy

niedziela, 21 kwietnia 2024

Wiosenne klimaty


Palma


   Dzisiaj nie będzie nic o haftach. Tęsknię za igłą, mam kupiony wzór , ale chwilowo nie mam czasu. Nie znaczy to, że nic nie robiłam, więc przeciwnie.

W ramach koła gospodyń , żeby tradycji stało się zadość, dziewczyny postanowiły, że zrobimy na niedzielę palmową,  palmę.

Podeszłam do tego dość sceptycznie, ale praca mnie tak wciągnęła, że z przyjemnością spędziłam nad palmą trzy długie wieczory. I zakochałam się w bibule zwanej krepiną. To taki wdzięczny i dość trwały materiał do wykonania kwiatów. Tak mi się podobają te kwiaty , że na  przyszły rok   udekoruję chyba nimi  każdy kącik 😄  swojego domu.

                                             

Nie mam zdjęć  ""solo" samej palmy, bo trzeba było szybko pracować i nie było czasu na robienie fotek.

 

 
no, a potem...
...potem się bardzo rozchorowałam.  W międzyczasie jeszcze musiałam pracować zawodowo , jako tako  ogarnąć dom i  przyszykować się do  wyjazdu. Bo świąt nie spędzałam w domu, tylko na cztery dni wyjechałam do Mediolanu z rodziną. 
To prawie u nas tradycja, że święta wielkanocne spędzamy turystycznie i jest to ten rodzaj świętowania, który podoba mi się najbardziej.
Bo czyż nie jest pięknie,  jeżeli nie stoi się przy garach, a jest się tak na spokojnie z bliskimi???
   Dlaczego Mediolan? bo akurat były we względnej cenie  bilety lotnicze i wylot z Łodzi.
      Mediolan
    Plac Duomo jest centralnym punktem miasta, przy którym stoi katedra Narodzin Św. Marii.  Przyznam, że tyle ludzi na raz, to widziałam ostatnio kilka lat temu na koncercie  Iron Maden, na stadionie w Warszawie. Katedra jest jednym z największych kościołów na świecie. 
Setki ludzi w kolejkach do kas ( my wszystkie bilety mieliśmy kupione przez internet),  do wejścia do katedry, do muzeów, do toalet. Najdłużej w kolejce czekało się 15- 20 minut, ale czas się nie dłużył, bo wokół było tyle atrakcji, że pozostało tylko patrzeć i chłonąć. I fotografować.
Mieliśmy też dużo szczęścia, ponieważ w pierwszy wtorek miesiąca zamek Sforzów i muzea na zamku, można obejrzeć bezpłatnie.
zamek Sforzów
 
katedra
marmurowa posadzka w katedrze ; ja tak precyzyjnie nie wycięłabym ozdób nawet  z filcu 

dworzec kolejowy w Mediolanie


opera i muzeum La Scala



   W Mediolanie komunikacja miejska jest świetnie rozwinięta. Na metro czeka się kilka minut i nie jest przepełnione. Jedzenie, kawa i lody najlepsze w bocznych uliczkach , trochę oddalonych od centrum.
Włosi szczycą się starymi tramwajami, które po zmodernizowaniu nadal kursują po mieście.
Nie będę Was zanudzała dalszymi opisami, bo internet jest pełen zdjęć, polecajek i opisów. O samej katedrze jeszcze coś napiszę.
 
Wybory
   Po powrocie praca, ogródek i wybory. Z komisji wyborczej wróciłam po godz. 4 nad ranem, zmęczona, spocona , brudna... i do pracy... I wtedy mój organizm zaczął się buntować.  Już jest dobrze i jestem chyba jedną z niewielu osób, które cieszą się z zimna.
 Odpuściłam sobie nawet najdrobniejsze przygotowania do urodzin, które akurat wypadają dzisiaj.

Ogródek
    ...i nic nie robię w ogródku, bo pogoda nie pozwala. 
   Przepiękna magnolia  błyskawicznie przekwitła, że nawet nie zdążyłam zrobić zdjęcia. Jeżeli tylko kwiaty nie zmarzną, robię jej zdjęcia  systematycznie od 15 lat. Zimno powoduje, że dłuższy jest okres wegetacji i za to  mogę się nacieszyć pięknymi tulipanami.
Iwonka z bloga "Pani ogrodowa" zamieściła swego czasu zdjęcie tulipana pełnego, który chwilę przed rozłożeniem płatków wyglądał groźnie, jakby szczerzył kły. Mój nie wygląda tak spektakularnie.
 


Dziękuję Wam za zaglądanie i życzę dużo wiosennego ciepła. 
Jola

środa, 28 lutego 2024

Lis w sweterku







     Okazuje się, że miałam rację gdy na potrzeby poprzedniego postu, sfotografowałam lisa w śniegu. Druga taka okazja już się w tym półroczu chyba nie powtórzy. Obficie kwitną przebiśniegi i krokusy, a hiacynty i żonkile stoją już w blokach startowych.

Wybierając wzór lisa, kierowałam się sentymentem. Niedaleko mojego domu jest rozległy , prawie pozbawiony wody, staw. Swego czasu w brzegach stawu, pod korzeniami drzew, lisy miały swoje nory. Lubiliśmy z góry, z balkonu patrzeć na rudzielce, jak skradają się węsząc za ofiarą. Błyskawiczny skok, rudy pióropusz przez moment w górze i już lis biegnie triumfalnie ze swoją ofiarą w pyszczku. Myszy w naszych budynkach gospodarczych były rzadkością, a i krety jakoś specjalnie nie dawały się we znaki.

Ale kiedyś przyszli myśliwi i...i po lisach nie ma śladu. Za to jesień 2023 rok obfitowała w niezliczoną ilość myszy. Były wszędzie; właziły do domu na pierwsze piętro po murze,  przez otwarty balkon i chowały się po kątach. Na parterze nie było takiego problemu, bo okna na ogół były najczęściej tylko uchylane od góry. Walczyliśmy z myszami dzielnie, najpierw przy pomocy żywołapek. Wkrótce okazało się , że jest to sposób skazany na niepowodzenie. Wypuszczone na wolność szybko wracały, a inne  grzecznie korzystały z jedzenia i wyłaziły z pułapki.Trzeba było sięgnąć po bardziej drastyczne metody. 

Tak, tak...mamy koty. Trzy.  To jedyne istoty w domu, którym myszy nie przeszkadzały.

Do tego czasu gdyby mi ktoś powiedział, że lisy mają taki wpływ na populację  gryzoni, to bym nie uwierzyła.

Przyzwyczailiśmy się do rudzielców i lubiliśmy podglądać ich zachowanie.

    Kupując haft pomyślałam, że wkomponuję go w poduszkę, bo już mam dosyć ozdabiania ścian. Teraz już nie jestem tego taka pewna. Gotowa praca ma niezliczoną ilość backstitchy i innych ozdóbek, typu francuskie supełki. Więcej czasu zajęło mi haftowanie haftu, niż samo stawianie krzyżyków.

Gdyby podusia leżała jedynie i zdobiła, to nie byłoby się czym przejmować. Niestety mamy koty, które   potrafią zagłębić łapki w coś, co  przyprawia mnie o zawał.  Ponadto są jeszcze dwie sprytne rączki Julusia, który nigdy nie wiadomo czym się zainteresuje. Delikatne ściegi backstitchy mogą nie wytrzymać nadmiernej eksploracji .

 Wzór kupiłam od  MiKaStitchDesign, na podstawie rysunki Julii Seliny, który opracowała Ekaterina Gafenko. Len Belfast 32, krzyżyki, półkrzyżyki, backstitche, francuskie węzełki, 24 kolory plus 2 blendy. Jak już pisałam wcześniej, nie miałam w swoich zasobach wszystkich kolorów mulin, więc kilka z nich dopasowałam sama. Myślę, że nie wpłynęło to w ogóle na wygląd i estetykę gotowej pracy. Niepotrzebnie tylko wyszywałam wokół postaci te płatki śniegu,bo powinnam była zastosować len w kropki. Mam taki materiał i oszczędziłabym sobie sporo stresu i czasu. Dziubdzianie samotnych  krzyżyków jest nudne, niewdzięczne i wkurzające.

   Okres haftowania przypadł na gorące wydarzenia w sejmie, na strajki rolników, więc jak nigdy jestem, ho, ho, na bieżąco w polityce.



Zdjęcie u góry wykonane w domu przy oknie, na dole na dworze po godz. 15.






Powłoczka na poduszkę, to moje dawne próby  z patchworkiem; ale chyba fanką patchworku nie zostanę


Pomocnicy




- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

P.S. Ze znanych mi blogów tego lisa wyhaftowała już Ania z bloga "W związku z nitką" i Magda z bloga "Mniej słów". Jeśli kogoś pominęłam , to dajcie znać.

Dziękuję za Wasze ciepłe słowa w komentarzach. 

                         Serdeczności                  Jola


niedziela, 21 stycznia 2024

Lis w śniegu

  





  Do napisania tego posta przynagliły mnie resztki śniegu, zalegające jeszcze tu i ówdzie grubą warstwą. Skoro śnieg  leży, to trzeba to wykorzystać, bo  drugiej takiej okazji mogę szybko nie mieć.  Lis zaprojektowany jest w zimowej scenerii i w zimowym sweterku . Właściwie to nie chciałam pisać i pokazywać obrazka, tak...bez głowy. To znaczy bez głowy lisa, co  przecież i na mój pomyślunek cień rzuca. Ale skoro śnieg jest, to zrobiłam zdjęcia i braki w  postaci  postarałam się ukryć. 

    Od dawna obserwowałam na blogach  hafty z serii " zwierzęta w sweterkach", które baaardzo mi się podobają,  Tych zwierzaków Ekateriny Gafenko  jest 12, bo Ekaterina w ten sposób tworzyła kalendarz.

Na razie kupiłam dwa wzory i myślę na tym poprzestać. No, może jeszcze  skuszę się kiedyś na kota. W naszym domu mamy kota na punkcie kotów, bo jakieś wady w końcu trzeba mieć.

Od pewnego czasu postanowiłam nie dokupować nowych mulin, tylko podobierać z tych, co już mam. Zobaczymy, co mi wyjdzie. Na   lisi sweterek brakło mi kilku przewidzianych przez projektantkę kolorów, więc podobierała je przy pomocy  zdjęć z internetu . Nie są to tylko  nici DMC, ale też Anchor . W moim  pudle walają się resztki mulin bez  numeracji, które pozostawały z kupionych całych zestawów. Nie bardzo wiadomo co z tymi resztkami zrobić, jak je wykorzystać. Nie przepadam za gotowymi zestawami, ale niektórych projektów nie da się kupić w formie samego wzoru.

Mój rudzielec ma już nogi i  ogon. Staram się wraz z przyrostem krzyżyków, haftować także bakstitche. 

    Teraz muszę się wytłumaczyć z moich postów na Waszych blogach. Otóż, jakoś tak w październiku dostałam nowy  służbowy telefon. Dopłacamy do abonamentu parę groszy i możemy korzystać bez ograniczeń. W związku z tym, mój prywatny leży osamotniony i często nienaładowany gdzieś w kącie .

Do tego czasu każdy z  aparatów był prosty w obsłudze, intuicyjny, ale nie ten!!!  Nie, niee!  Za każdym razem dostajemy wytwór wiodącej koreańskiej firmy, ale teraz  konstruktor postanowił go udziwnić, chyba po to, żeby nie chciało nam się nadmiernie z telefonu korzystać. Troskliwy!!  Pod  Waszymi blogami zamieszczałam  komentarze i  byłam święcie przekonana, że wszystko jest w porządku. Najpierw przed każdym moim wpisem musiałam akceptować wszelkie zgody , a potem pod niektórymi postami komentarz się ukazywał, pod innymi blogger gdzieś go chyba  zeżarł albo schował. Do  łask wrócił laptop.

Czym jestem starsza, tym coraz mniej wszystko kumam.

Na nowym smartfonie nie potrafię przesłać dalej niektórych SMS-ów, bo w moim telefonie jest już czat RCS, cokolwiek to znaczy. Najgorzej było, jak stałam ze dwie godziny gdzieś na rowie, żeby zainstalować aplikację GPS, bo telefon niezliczoną ilość razy pytał mnie o akceptacje i zgody. Ponoć  to w trosce o bezpieczeństwo moje i urządzenia.  Z rozrzewnieniem wspominam starą Nokię, gdzie wszystko było proste, a aparat mieścił się w garści.

 

Dziękuję, że zaglądacie i mimo wszystkich bloggerowych trudności chce się Wam komentować.

W Nowym Roku życzę Wam wszystkiego co dobre, szczęśliwe i miłe.

                                                                                               Jola